NTN Snow & More 2017/2018 nr 1

32 20 lat Magazynu NTN Snow & More Historyczna okładka pierwszego numeru „NTN Niezależny Test Narciarski” (po pra- wej). Obok tak zwana makieta, czyli model periodyku, z którą zrobiłem rundę po firmach narciarskich, poszukując rekla- modawców. Kiedy obecnie przeglądam makietę, ciągle się dziwię, że jednak znalazłem kilkanaście firm, które wykupiły powierzchnię rekla- mową. Pionierskie czasy. Pionierskie czasy za- wodów carvingowych w Polsce. Na zdjęciu obok znoszę ze stoku bojki, których trans- port do Polski (wraz z numerami startowy- mi) stał się gehenną. Zdjęcie pochodzi z drugich zawodów carvingowych w Pol- sce, które odbyły się w Szczyrku na trasie Beskidu. Z pompo- waniem ogromnych bram, które napotkało tyle trudności w Za- kopanem, poradził sobie brawurowo stary odkurzacz pani Zubkowej. Łącznie redakcja „NTN” była współorganizatorem kilkunastu zawodów na bojkach w naszej ojczyźnie. Dziesięć z nich to międzynaro- dowe imprezy cyklu FIS Carving Cup, które zawsze odby- wały się na stokach Kotelnicy Białczań- skiej. Dyrekcja tego ośrodka, w osobie pana Tomasza Patureja, była nam zawsze szalenie życzliwa. Bazą stało się natomiast nieod- ległe Zakopane, do którego zagraniczni zawodnicy przyjeż- dżali bardzo chętnie, często nawet kilka dni przed zawodami. Dopiero jednak kiedy sponsorem imprezy stała się firma Allegro, mogliśmy naprawdę rozwinąć skrzydła. Przedtem za każdym razem do samego końca trwała walka o budżet… Rok 1984, Kirke- rudbakken niedaleko Oslo. Pierwsze za- wody alpejskiego Pu- charu Świata, które oglądałem na żywo, stojąc w dodatku na trasie. W jednej ręce miałem grabie do zacierania muldy, a w drugiej aparat. W ak- cji mój idol Ingemar Stenmark. > > na zasadzie dzikich kart. Dodatkowo do samych zawodów przygotowujemy atrakcję, która ma ściągnąć także przy- padkowych widzów. Będzie nią koncert Patrycji Markowskiej z zespołem. Na skoczni zamawiamy oświetlenie tele- wizyjne, a ze stacją TVN podpisujemy umowę na wykonanie reportażu. Wreszcie nadchodzi ten dzień. Jed- na ekipa pod moim kierownictwem już o świcie jedzie na stok Kotelnicy Biał- czańskiej przeprowadzić normalne eli- minacje FIS Carving Cup. Druga ekipa, składająca się z samych sprawdzonych ludzi, buduje na wybiegu skoczni scenę i przygotowuje nagłośnienie. Prowadzę imprezę na Kotelnicy, komentując prze- jazdy, ale myślami jestem na skoczni: czy zdążą, czy wszystko wypali, czy przyjdą ludzie i wreszcie, czy nikt nie zrobi sobie krzywdy? Pytań jest wiele… Około 15.30 kończymy eliminacje i pędzę na Wielką Krokiew. Z powo- du korka na zakopiance decyduję się na przejazd przez Cyrhlę. Czasu jest mało, start zaplanowaliśmy na 19.00. Na Cyrhli jest bajkowo, ale zaczyna pa- dać dość obfity śnieg i jest bardzo zim- no, więc znowu pojawia się mnóstwo wątpliwości. Na skoczni okazuje się, że wszystko jest pod całkowitą kontro- lą. Ekipa zrelaksowana, wyciąg chodzi, śnieg pierwsza klasa i w zasadzie je- steśmy gotowi. Brakuje jedynie trasy… Powoli zapada zmierzch, kiedy razem z Mauro Robustellim, ustawiaczem tra- sy, zaczynamy wkręcać pierwsze bojki. Pracujemy przy oświetleniu technicz- nym i jest dość ciemno. Mauro zwra- ca mi na to uwagę, ale go uspokajam i proszę o zachowanie tajemnicy. Usta- wiacz nie jest do końca zadowolony ze swojego dzieła. Górna część zeskoku za progiem i przed bulą jest bardzo wą- ska i bojki nie mogą być podkręcone. Zawodnicy będą się tam trochę za bar- dzo rozpędzać, zanim wjadą na najbar- dziej stromy odcinek trasy. Dodatkowo straszą metrowe, drewniane bandy… Zapowiada się widowiskowo, ale trochę straszno. Na godzinę przed startem na skocznię zaczynają przybywać zawod- nicy polscy i zagraniczni. Pomimo że ter- mometr wskazuje -11°C, na trybunach pojawia się coraz więcej ludzi. Ciągle pada śnieg. Trenerzy poszczególnych teamów przychodzą do mnie z dele- gacją, że na zeskoku jest zbyt ciemno, co stanowi poważne zagrożenie. Nie ukrywam, że czekałem na taki moment. Przez radiotelefon daję znak kierowni- kowi technicznemu i w ciągu kilkunastu sekund Wielka Krokiew zamienia się w bajkową scenę. Staje się jasno jak w słoneczny dzień, a w powietrzu po- mału i majestatycznie wirują wielkie płat- ki śniegu. Wszyscy na moment zamie- ramy z wrażenia i zachwytu… Wreszcie startujemy. Pierwszy vorlaufer zjeżdża przeciętnie, bez fajerwerków i wygląda to marnie, drugi upada. Zaraz po starcie w górnej części trasy upada także jadą- ca z numerem jeden Melanie Burgener. Gwiazda FIS Carving Cup zsuwa się bezradnie aż do końca zeskoku. Panie z Allegro patrzą na mnie lekko przerażo- nym wzrokiem… To jednak trwa jedynie chwilkę. Od tego momentu wszystko dalej wychodzi koncertowo, a zawody stają się jednymi z najbardziej zażartych i emocjonujących w całej historii FIS Carving Cup. Publika szaleje. Wresz- cie Thomas Bergamelli i Marta Berezik zgarniają nagrody. Patrycja Markowska daje koncert w niezapomnianej scenerii, który podobno wspomina do dziś. Na jeden numer na scenę wkracza także jej ociec Grzegorz i śpiewa przebój „Idź precz”. Na wybiegu i trybunach do pół- nocy bawi się ponad 4000 osób i jest moc pomimo temperatury -16°C. Tak, bez wątpienia ten dzień będę pamiętał zawsze… CZTERY I PÓŁ DOBY – PIERWSZE ZAWODY CARVINGOWE NA NOSALU To wydarzyło się w czasach całkowi- tej prehistorii. Pierwsze carvingowe za- wody w Polsce zorganizowało Stowa- rzyszenie Sport XXI, którego wówczas byłem prezesem. Tyle historii. Zanim jednak doszło do startu, przeżyłem jed- ną z najcięższych prób w życiu… Żeby zorganizować zawody carvingowe, po- trzebne są tak zwane bojki, czyli okrągłe

RkJQdWJsaXNoZXIy NDU4MTI=