NTN Snow & More 2017/2018 nr 1

33 Zauroczeni jego sty- lem jazdy, robiliśmy wywiady z Tedem Ligety, zanim stał się sławny. Jednym słowem rozpoznali- śmy talent. Później Ted jeszcze trzy razy był naszym gościem na łamach „NTN Snow & More” i podczas każdego wywiadu miał wiele ciekawych rzeczy do powiedzenia. Jest bardzo interesującym i skromnym człowie- kiem. Mamy nadzieję kiedyś go jeszcze „dopaść”. FIS Carving Cup to seria imprez, której poświęciłem 10 lat mojego życia. Za- wody odbywały się w atrakcyjnej formule eliminacji, półfinałów i finałów, a jeździ- ło się po trasach wyznaczonych przez kolorowe boje, bez kijków. Dla mnie były one kwintesencją carvingu. W serii FIS CC startowali zawodnicy nawet z poziomu alpejskie- go Pucharu Świata, tacy jak: Alessandra Merlin, Matteo Nana, Giorgio Rocca, Tho- mas Bergamelli czy Gianluca Grigoletto, ale także zachwy- ceni możliwościami carvingowych desek amatorzy. Dawało to okazję do ustalenia swojego miejsca w szyku… FIS CC najbardziej rozwinął się we Włoszech, ale na listach startowych nie brakowało także Szwajcarów, Austria- ków, Słoweńców, Niemców i oczy- wiście Polaków. Nasi rodacy stawali czasami nawet na podium. Na zdjęciu popularny „Grigo”, czyli Gianluca – zawodnik, który zdo- minował rywalizację w późnym okresie FIS CC. > > „poduchy” obleczone w PCV. Wówczas jedynym producentem takich znaków kursowych była firma SPM z Salzburga. Zamówiliśmy tam bojki z terminem od- bioru dobrze na tydzień przed zawoda- mi. Razem z nimi zamówiliśmy też wiel- kie, pompowane bramy linii mety oraz koszulki startowe, których wykonanie w Polsce napotykało nieznane i nie- zrozumiałe trudności. Niestety, telefon z SPM o kilkudniowym opóźnieniu w re- alizacji zamówienia spowodował lekką korektę początkowego planu. Zawody zaplanowane były na sobotę, więc zde- cydowaliśmy, że już we wtorek wieczo- rem pojadę do Slazburga, odbiorę bra- my, bojki oraz koszulki i udam się prosto do Zakopanego, gdzie zdążę odpocząć przed imprezą. Plan dobry… We wtorek wieczorem wyruszam sam z Warsza- wy moim nieco sfatygowanym Renault Espace 2.2 RT, do którego zamierzam wcisnąć wszystkie bojki w liczbie 45. Je- śli by się nie udało, awaryjnie mam jesz- cze bagażnik. W alei Krakowskiej tanku- ję benzynę pod korek na renomowanej stacji z muszelką w logo i ruszam w tra- sę. Po kilkunastu kilometrach okazuje się, że samochód pracuje trochę dziw- nie. „Może się przepali” – myślę opty- mistycznie, zdając sobie sprawę z róż- nej jakości paliwa na naszych stacjach. Niestety jest coraz gorzej. Samochód traci moc. Staję gdzieś pod Rawą Ma- zowiecką i otwieram maskę. Rozżarzo- ny do czerwoności kolektor wydechowy jednoznacznie potwierdza, że coś nie

RkJQdWJsaXNoZXIy NDU4MTI=