NTN Snow & More 2017/2018 nr 2

30 Skardu to takie „wrota” Karakorum. Punkt startowy wszystkich trekkingów. Coś jak Zakopane w Tatrach, Chamonix podMont Blanc czy Bariloche wPatago- nii. Niemal ostatnia szansa w miarę sen- sownych zakupów. Tutaj też załatwia się kluczowe formalności (oczywiście przez agencję), w tym organizuje pozwolenia na wyjście w góry. Bez odpowiednie- go świstka papieru wojsko nie wypuści w góry nikogo. Miasto samo w sobie nie zachwyca. Jest brudno, głośno, tak po pakistańsku. Jednak, co najważniejsze, bezpiecznie. Wracając z gór, kierowca wyjaśni nam: „In Skardu good people, no talibs”. To nas uspokoiło. Musieliśmy poprzestać na tym jednym, niesamowitym zjeździe, który był wart wszystkich pieniędzy i daje nam poczucie spełnionej misji. Trekking miał zacząć się w Askole. Dzień drogi od Skardu samochodami terenowymi. Momentami to karkołomna podróż, trzeba przechodzić pieszo nie- które odcinki ze względu na fakt, że pół- ki skalne, na których jest wytyczona, są mocno zerodowane. Nocleg w Askole, o 5.00 pobudka i cały dzień wędrówki do Jholi. Jhola to obóz, w którym spę- dzamy kolejną noc. Drugi etap wiedzie do Pajiu, które leży godzinę drogi od wejścia na lodowiec Baltoro. Tam też mamy jeden dzień odpoczynku. To już 3000 m, więc przyda nam się rest w celach aklimatyzacyjnych. Dotąd panowały upały. Wejście na lodowiec wiąże się z radykalną zmianą warun- ków wędrówki. Lodowiec żyje. Stąpa się po ruchomym podłożu, mniejszych lub większych kamieniach, czasem ska- cze z głazu na głaz. Każdy krok wyma- ga uwagi, inaczej można nabawić się jakiejś kontuzji. Każdy uraz, kontuzja oznaczają kłopoty. Raczej większe niż mniejsze. Nie pamiętam, bym kiedy- kolwiek dostał w kość tak mocno jak dziś. Spacer z Pajiu zmienił się w spore Wyprawy

RkJQdWJsaXNoZXIy NDU4MTI=