NTN Snow & More 2017/2018 nr 3

48 Ludzie Moim skrytym, największym marzeniem jest udział w igrzyskach. Całe życie byłem związany ze sportem i chcę, żeby tak pozostało. W moim przypadku niektóre drzwi się zamknęły, a inne otworzyły. Ważne jest, żeby myśleć pozytywnie… SJ: Tak, jest dla mnie wielką pomocą w co- dziennym życiu, ale także na deskach. Magda wspaniale jeździ na nartach. Dla nas obojga to wielka pasja i fantastycz- nie jest ją razem dzielić, ale bez Magdy wiele rzeczy byłoby trudniejsze. Magda Konior: Na początku, zaraz po wypadku, naj- większą pomoc Sławkowi nieśli jego tata i brat. Dla mnie wiele rzeczy było zbyt wymagających fizycznie. Z czasem jednak Sławek bardzo się usprawnił, a i ja nauczyłam się całej „obsługi”. Teraz jest już o wiele łatwiej. NTN: Byliście już parą przed wypadkiem Sławka? MK: Znaliśmy się zaledwie przez trzy miesią- ce, ale to była intensywna znajomość… Zostaliśmy razem. NTN: Na nartach jeździłeś też przed wypad- kiem. Byłeś bardzo wciągnięty w ten sport. Wypadkowi uległeś na torze ski- crossowym. Miałeś jakieś plany związa- ne z karierą sportowca? SJ: Na deskach jeździłem od pierwszego momentu, jaki pamiętam, a sportowo w klubie od szóstego roku życia, ale bez spektakularnych sukcesów. Pomi- SJ: Tak, ale to jest temat na przyszłość. Do Korei na pewno nie zdążę. Jest na to zbyt mało czasu. Za pięć lat może dam radę. Powtarzam ponownie, trze- ba dużo jeździć, a na to potrzebne są środki. Moim pierwszym celem jest dostanie się do kadry. Potem powinno być już trochę łatwiej. Nie uprawiam jednak tylko narciarstwa. Dzielę czas również na treningi z ciężarami. Kiedy się już trochę usprawniłem, postano- wiłem zadbać o mięśnie górnej części ciała i poszedłem na siłownię. Przed wypadkiem pracowałem jako rehabi- litant i mam trochę pojęcia o trenin- gach. Zacząłem ćwiczyć, a przyglądał się temu pan Staszek. Po treningu, w którym mi trochę pomagał, zapytał, czy nie chciałbym spróbować podno- szenia ciężarów. Pan Staszek prowadzi mo to narciarstwo było dla mnie wszyst- kim. To, że do wypadku doszło na trasie skicrossu, było dziełem przypadku. Nie trenowałem. Po prostu razem z kolega- mi postanowiliśmy skrócić sobie drogę od wyciągu do wyciągu, przejeżdżając przez tor. Jak doszło do kraksy – nie wiem. Nic nie pamiętam od momentu na kilka minut przed upadkiem aż do sytuacji w szpitalu po dwóch dniach. Pomiędzy tymi dwoma momentami są tylko błyski pamięci. Nie było też bez- pośrednich świadków zdarzenia. Kole- dzy zobaczyli mnie, kiedy już leżałem na śniegu. O powodzie i przebiegu wypad- ku możemy jedynie spekulować. NTN: Kiedy zdecydowałeś się, że chcesz jed- nak powrócić na deski? SJ: (śmiech) Związana jest z tym dość cie- kawa sytuacja, kiedy lekarz w szpitalu nie bardzo wiedział, jak przekazać mi wiadomość, że już nie będę chodzić. Zapytałem go, czy będę mógł jeździć na nartach. Najpierw trochę spanikowa- ny popatrzył na mojego tatę, ale szybko odpowiedział, że tak, owszem, będę mógł, ale nie w sposób, w jaki jeździłem do tej pory. To było świetne. Za jednym zamachem uświadomił mi sytuację i dał nadzieję powrotu do sportu. NTN: Jak szybko zdecydowałeś się na jazdę na monoski? SJ: W zasadzie od razu. W marcu doszło do wypadku. W listopadzie się jako tako usamodzielniłem, a w styczniu po raz pierwszy spróbowałem monoski. Zno- wu byłem na nartach. Od tamtej pory przejeździłem już trzy sezony. Robię po- stępy, jestem coraz lepszy, ale do klasy mistrzowskiej jeszcze bardzo dużo mi brakuje. Trzeba dużo jeździć. NTN: Jakie były te pierwsze wrażenia z po- wrotu na śnieg? SJ: (śmiech) Szczerze mówiąc, to straszne. W ogóle nad tym nie panowałem. Ile ja się wtedy nakląłem. Wiele razy się prze- wróciłem, ale… Na dojeździe do wycią- gu, na płaskim kawałku trasy, udało mi się wyciąć może dwa cięte łuki, czysto na krawędziach i w tym momencie wie- działem, że to jest też narciarstwo. NTN: Dużo trenujesz, jesteś w świetnej formie. Czy masz marzenia związane z udzia- łem w igrzyskach paraolimpijskich?

RkJQdWJsaXNoZXIy NDU4MTI=