NTN Snow & More 2017/2018 nr 3

63 najnowsza, nie brakowało też najmniej- szych, największych, najniższych, naj- wyższych, najpiękniejszych, najczęściej odwiedzanych, najbardziej niedostęp- nych i tych z najlepszym widokiem. Raczymy się więc kawą tak wysoko, jak tylko się da. Z tym wiąże się kolejna ciekawostka – otóż przygotowanie tego napoju na wysokości 3440 m n.p.m. wcale nie jest takie proste! Nie moż- na pozwolić sobie na wsypanie ziaren kawy do ekspresu i pozostawienie ich przez kilka godzin. Wysokość powoduje bowiem uwalnianie wilgoci przez ziarna i w efekcie sklejanie ich ze sobą w duże grudy. Również mleko i jogurty prze- znaczone do konsumpcji w Café 3.440 wymagają specjalnego traktowania – pakowane są z większym zapasem przestrzeni, by ograniczyć wybucha- nie. Kulinarnym majstersztykiem i dumą kucharza jest tort lodowcowy, którego receptura została specjalnie przygoto- wana dla klientów ośrodka w Pitztalu. Warto skosztować kawałka podczas odpoczynku między zjazdami. Robimy szybki zjazd trasą uwielbianą przez zawodników, czyli wymagającą „Panoramą”. Rach-ciach i jesteśmy na dole. A tu kolejna atrakcja – zwiedzamy hangar z ogromną maszyną do produk- cji śniegu. Podobno na świecie istnieją tylko dwie takie konstrukcje – druga znajduje się w Szwajcarii. Ten cud in- żynierii wykorzystywany jest do ratowa- nia lodowca przed zgubnym wpływem wysokich temperatur w sezonie letnim. Marita opowiada nam niesamowite hi- storie o ogromie prac wykonywanych między sezonami narciarskimi. Maszyna produkuje śnieg, który transportowany jest taśmociągiem i ratrakami. W ten sposób powstaje „śnieżna farma”. Zma- gazynowane zapasy wykorzystuje się w dwojaki sposób. Pierwszym i naj- ważniejszym zadaniem pracowników ośrodka jest przykrycie „gołego” lodow- ca pod koniec sierpnia, by ograniczyć ubywanie pokrywy lodowej i jak najbar- dziej przedłużyć jego żywot. Poza tym korzysta się z zebranego śniegu, by nar- ciarze przybywający na otwarcie sezonu we wrześniu nie jeździli po szarym, tylko po białym. Osoby pracujące w obsłudze nie mogą więc liczyć na długie wakacje – roboty jest mnóstwo. Jak zakończyć dobry narciarski dzień? A jakże – wizytą w… najwyżej położonej cukierni w Austrii. Mistrz od wypiekania słodkości pracuje tu bez- ustannie od 34 lat, czyli od momentu powstania ośrodka! Odwiedziny w jego królestwie, na zapleczu Gletscherre- staurant, są wielce inspirujące. Zno- wu dowiadujemy się mnóstwa cieka- wostek. Narciarze, chcący pokrzepić się słodkościami między przejazdami, zjadają dziennie 1000 porcji ciast. Po- nieważ niektóre lepiej smakują z wani- liowym sosem, to każdego dnia trzeba przygotować 60–70 litrów tego raryta- su. Inny regionalny delikates to Kaiser- schmarrn, czyli kawałki naleśnikowego ciasta z owocowym dżemem i cukrem pudrem. Niebo w gębie. Goście ośrod- ka pochłaniają aż 4 tony tego przysma- ku w ciągu sezonu. Na samą myśl ciek- nie mi ślina, ale nie czas na słodkości – jeszcze dziś musimy przenieść się do Ötztalu. Podróż między dolinami zajmuje zale- dwie godzinę. Sölden to wizytówka re- gionu. Najbardziej ekskluzywny ośrodek lodowcowy w Tyrolu może pochwalić się najnowocześniejszym wyciągiem gon- dolowym na świecie (o Giggijochbahn pisałem rok temu w naszym magazy- nie), ogromnym terenem narciarskim oraz licznymi możliwościami spędzenia czasu po aktywnościach na śniegu. Nie bez powodu to właśnie tutaj odbywa się inauguracja alpejskiego Pucharu Świata czy akcja filmu o agencie 007. Zatrzymujemy się w raju dla miłośników wellness. Hotel Aqua Dome w Längen- feldzie połączony jest z najsłynniejszymi w regionie basenami termalnymi. Tury- waż tak śnieżnego początku listopada nie było tutaj od dziesięciu lat. Czyżby wreszcie, po kilku latach pracy na peł- nych obrotach, armatki śnieżne mogły odpocząć? Wszystko na to wskazuje – otwarcie ośrodków nielodowcowych w połowie listopada to ewenement w ostatnim czasie. Trochę gorsze wa- runki nie powodują, że marnujemy dzień – to świetna okazja, by zobaczyć, jakie skarby kryje arena narciarska w Pitz- talu. Marita Schranz z lokalnego biura promocji opowiada nam o niedawno oddanej inwestycji ogniw fotowoltaicz- nych, usytuowanych tuż przy wyjściu z „kreta”. W założeniu miały zapewnić 30% energii elektrycznej potrzebnej do obsługi ośrodka. Okazało się, że są jeszcze bardziej wydajne i przez pierw- szy rok funkcjonowania było to aż 40%. Ekologia jest tu mocno promowana – ci, którzy przyjadą na narty elektrycznymi samochodami, mogą bezpłatnie nała- dować akumulatory na parkingu przy dolnej stacji. Na prąd jeżdżą też skutery śnieżne. Opowieść Marity przerywa pęd powietrza i ryk silnika śmigłowca, lądu- jącego po poszkodowanego narciarza. Elektrycznych helikopterów jeszcze tu nie mają… Wjeżdżamy gondolą z podgrzewa- nymi kanapami do najwyżej położonej kawiarni w Austrii. Jeśli chodzi o „naj”, to przypomina mi się zawsze duńska wyspa Bornholm. Tam każda atrakcja turystyczna była albo najstarsza, albo

RkJQdWJsaXNoZXIy NDU4MTI=