NTN Snow & More 2017/2018 nr 3

Puszcza przesiewa wygodnych. Żeby gdzieś dojść, trzeba czasami pokonać kilometry. sprawdzić warunki. Śniegu mnóstwo i dość mroźno, ok. -10°C. Na kilkugo- dzinne wyjście z dziećmi trzeba się do- brze przygotować, tym bardziej że one, leżąc w pulkach, mają niewiele ruchu. Dlatego rano cała operacja mocno się przeciąga, maluchy muszą się wysza- leć, dobrze zjeść, a potem... żmudne ubieranie. Zanim jesteśmy gotowi do drogi, jest już dziesiąta. Chwilę póź- niej suniemy w kierunku na Kosy Most, gdzie jest kilka szlaków do wyboru. Przed poszerzeniem granic parku lu- biłem chodzić po nasypach dawnej kolei wąskotorowej, którą odbywał się transport drewna, a także po licznych, mniej uczęszczanych bocznych duk- tach przecinających puszczańskie lasy. Tutaj noszą one swoje zwyczajowe na- zwy, jak np. Carska Tropina, Poprzecz- ny Tryb czy Masiewska Droga. Jest ich mnóstwo. Dziś na obszarze parku na- rodowego legalnie można poruszać się tylko po wyznaczonych trasach, więc podążamy za oznaczeniami Wilczego Szlaku. Ku naszemu zdumieniu droga jest pięknie odśnieżona, więc nawet w zaprzęgu sunie się lekko i przyjemnie. W tej okolicy, w miejscu, gdzie przez rzekę Hwoźnę przerzucona jest kładka do rezerwatu, spotkałem kiedyś autora wspomnianej „Sagi prastarej puszczy”, którą tak cenimy. czy, a dziś można zobaczyć zabytkowy skład kolei wąskotorowej z wagonami do transportu drewna. Jednak w trakcie wędrówki dzieci się budzą. Trzeba coś zjeść, przebrać pieluchy, dać trochę ru- chu szkrabom. Zatrzymujemy się w za- daszonej wiacie. Trzeba uwzględnić, że przerwy z dziećmi zabierają znacznie więcej czasu. Dlatego po posiłku przy- krywamy pasażerów i obieramy kurs powrotny. Trochę później zaczyna ostro śnieżyć, więc do bazy docieramy biali jak bałwany. Czujemy ten wspaniały ro- dzaj zmęczenia, po którym doskonale smakuje grzaniec. Tak my się rozgrze- wamy, a dzieci biorą ciepłą kąpiel. DZIEŃ Z DESKAMI NA DACHU W Puszczy Białowieskiej, nawet gdy pogoda nie sprzyja, zawsze są jakieś atrakcje. Jednego dnia od rana mocno sypie, więc narty mocujemy na dachu auta i jedziemy do Białowieży. Jest tu- taj kilka miejsc wartych odwiedzenia. Żeby przeczekać opad, zaszywamy się w przestronnym Muzeum Białowieskie- go Parku Narodowego. Jego nowocze- sna, ale jak dla mnie nieco efekciarska ekspozycja robi wrażenie, szczególnie na Zosi. Dużo się dzieje, szybko zmie- nia, więc dla maluchów w sam raz. Mnie bardziej podobało się tutaj przed remontem. albo zobaczyć w lesie cień przemykają- cego rysia. Nam się aż tak nie poszczę- ściło. Znajomi poruszając się kiedyś na nartach, spotkali tutaj tego pięknego kota. Z żubrami za to nie ma problemu, widujemy je niemal codziennie, głównie przy brogach z sianem. Mijając przeróż- ne tropy na śniegu, mkniemy ku gra- nicy z Białorusią. Mamy ambitny plan, by dojść aż do uroczyska Głuszec. Stał tam kiedyś drewniany hotel robotni- Dzieci, co stało się potem regułą, dość szybko zasypiały i budziły się, gdy nadchodziła pora obiadu albo gdy coś się działo. Tego dnia duża dawka świe- żego powietrza działała na nie wyjąt- kowo silnie i spały jak susły. To dobra okazja, by w ciszy zbliżyć się do żubrów Narciarstwo biegowe 74

RkJQdWJsaXNoZXIy NDU4MTI=