Widziałem dziś zdjęcia z wycieczki w okolicach Kondratowej i Kasprowego Wierchu… smutno mi Boże. To my świętujemy Twoje urodziny, radujemy się kolędując i rozpakowując prezenty, żując makowca na zmianę z sernikiem, a Ty nas tutaj odwilżą traktujesz??
Przed tygodniem było o kryzysie ogólnym, a ta wzmianka o odwilży to ewidentny kryzys na froncie szczególnym. Chciałoby się bowiem gwiazdkę z nieba, a tu antyprezent taki. Mimo wszystko aktywnym to i na deszczowym torze Stegny fajnie, więc nie ma co wydziwiać. Znajomi, którzy dziś grasowali w okolicznościach przewianych mocno wiatrem Tatr wrzucili też fotkę Schroniska na Kondratowej, które od września jest remontowane. Ponoć to najmniejsze polskie schronisko tatrzańskie słynące z przepysznej pomidorowej, ale też z przyjemnego celu spacerów skitourowych. Ponoć oddanie schronu do użytku planowane jest już wiosną. Dla turystów niewiele się zmieni, bo liczba miejsc noclegowych zostanie utrzymana (20), ale zmodernizowane zostanie zaplecze kuchenne. Oby tylko słynna pomidorowa na tym nie ucierpiała.
Wspomniałem o Stegnach, to coś też napiszę o zakopiańskim torze lodowym. Ta inwestycja, nie będę krył, cieszy mnie niezmiernie. Wiem, wiem, że łyżwy to nie narty, ale z osobistych względów również jazda na łyżwach jest mi ostatnimi czasy bliska. Nie raz trafialiśmy na tor jeszcze przed remontem, oczywista, urozmaicając sobie wieczory w Zakopanem. Zadaszenie podobno już prawie gotowe, budynek ocieplony, tylko wpuścić panczenistów i… mam nadzieję hokeistów. Tu mi się pewien łącznik narciarstwa i hokeja włączył. Łącznikiem tym jest znany z występów choćby w Winter Cupie Andrzej Olczak, który za małolata trenował właśnie hokeja a potem został całkiem solidnym narciarzem. Andrzej dochował się dwóch synów, jeden już przychodzi na zajęcia Akademii Hokejowej Legii Warszawa, drugi jest jeszcze trochę za mały. Andrzej natomiast wrócił na lód i gra amatorskiej drużynie seniorów Legion Warszawa. Taka to historia i taka dygresja z pozdrowieniami dla kumatych.
Jakiś czas temu z nieukrywanym smutkiem, a może raczej rozczarowaniem przyjąłem informację o rezygnacji Lake Louise z organizacji Pucharów Świata. Względy ekonomiczne, nie trzeba tu wiele tłumaczyć. Może trasa olimpijska, którą wykorzystano przez lata PŚ, ale i podczas igrzysk olimpijskich Calgary 1988 nie była zbytnio spektakularna. Może i loty nie były tam jakoś nadzwyczajnie efektowne, dużo jazdy na płaskich nartach natchnęło niegdyś Lindsey Vonn do wyrażenia na głos woli rywalizacji z mężczyznami właśnie tam w Kanadzie. Plany spaliły na panewce, ale co zamieszania gwiazda amerykańskiego narciarstwa narobiła to jej. Ona zresztą też mogłaby być uznana za łączniczkę narciarsko-hokejową. Od spraw obyczajowo-pudelkowych odchodzimy jednak, coby nas nikt nie posądził o bycie portalem plotkarskim. W kontekście jednak kryzysu w Lake Louise, takie informacje dotyczące Gurgl, gdzie na początku sezonu odbył się właśnie Puchar Świata, być może poniekąd wciskając się w tę szczelinę. Długo to nie trwało, by doliczono się, że organizacja tej imprezy spowodowała dodatkowe wpływy do budżetów. Otóż ponoć to kwota 1,8 miliona funtów uzyskanych z „nadprogramowych” noclegów w nieco martwym okresie, do tego każdy pewnie kilka ojrosów zostawił w knajpach i innych wyszynkach. Zliczono również zwroty medialne i zasięgi na inście i fejsie, tam tez osiągnięto rekordy, które z kolei przekładają się bezpośrednio na, pisząc wprost, na reklamę i wzrost popularności ośrodka. Hoch Gurgl i Ober Gurgl to arcyciekawe miejsce, które znajduje się w tej samej dolinie co Soelden, czyli Oetztal. Czyli da się zmonetyzować przedsięwzięcie tej rangi, choć boję się, że kanadyjskie zadupie jednak ma nieco inne walory, raczej związane z bliskością do wielkiego muru, który podobno znajduje się na końcu świata.
Puchar Świata przeniósł się do Bormio, a słysząc tę nazwę strzygą uszami nie tylko narciarze, ale i kolarze, dla których to swoista Mekka podjazdowa, czyli Passo Stelvio. Dla miłośników zjazdów na nartach to jedna z najatrakcyjniejszych z kolei tras, na których zawsze się dzieje. Tam faceci, a dziewczyny na zakończenie roku będą się ścigać w Lienzu.
1 komentarz do “Urbanowicz na wtorek: Święta, święta i po świętach, czyli wiosna w grudniu”
z dzieciństwa pamiętam hokejową ligę i mecze KTH w Krynicy – wyniki dwucyfrowe (jak dziś w amatorskiej) – no i niemal nie było meczu żeby rękawice choć raz nie pofrunęły w górę przed niezłą „naparzanką” :); a wyhaczyć krążek – to było coś ….