Weekendowe WW, czyli Polibuda dziadami stoi
Są góry, które rozgrzewają kibiców do czerwoności, góry które mają to coś co czyni je mitycznymi. W środku lipca tysiące fanów kolarstwa zapełnia białego kolosa Prowansji Mont Ventoux oraz 21 zakrętów L’Alpe d’Huez by podziwiać i dopingować uczestników Tour de France walczących na kilkunastokilometrowych podjazdach o żółtą koszulkę. W połowie stycznia rzesze fanów narciarstwa alpejskiego udają się do Wisły i Wengen by podziwiać zawodników pokonujących góry w odwrotnym kierunku. Oba te miasta łączy nie tylko fakt posiadanie drogi gospodarczej, która przebiega przez Lauberhorn i prowadzi na Stożek. Przekonała się o tym rekordowa liczba 155 zawodników i zawodniczek skuszona do startu serdecznym uśmiechem Chomika (www.wintercup.pl).
Czwartek
Marne warunki śniegowe zmuszają nas do zmiany czwartkowych planów. Zamiast treningu na Soszowie tyczki rozstawiamy na Złotym Groniu w Istebnej. Nie ma lekko, jak to ujął Kołti po wjeździe na szczyt: „Chopy w każdych warunkach czeba jeździć, ale bez przesady.”. Nie dajemy za wygraną nasz delegat techniczny FIS – Czoko, po sprawdzeniu głębokości pokrywy śnieżnej wyraża zgodę na rozstawienie slalomu. Po wkręceniu się w pokłady czekolady skrytej pod śniegiem jesteśmy gotowi. Ścianka, wjazd na polanę treningową i zdradliwy dół to nasza trasa, a tak na poważnie czwartkowy trening określić można jako Szczęśliwice II reaktywacja. Do pozytywów zaliczyć można jedynie spotkanie z reprezentantem Polski Kubą Ilewiczem, które umożliwiło Czokowi ustalenie szczegółów wyjazdu do Wengen (do Kitz Czoko, do Kitz).
Spotkanie z Kubą Ilewiczem
Pierwsze miejsce dla PW w gigancie i slalomie mężczyzn!! Dla Polibudy te zawody mogły skończyć się przed rozpoczęciem. W czwartkowy wieczór dwójka seniorów sekcji Chomik i Drzymer zajęła pierwsze miejsca na listach… startowych do slalomu i giganta.
Piątek
Zawody w Wiśle zaczynają się na kilka kilometrów przed samym stokiem. Po minięciu skoczni w Łabajowie na której Adam Małysz stawiał pierwsze kroki, a raczej pierwsze skoki rozpoczynamy „podjazd prawdy”, świadka wielu dramatów kończących się na poboczu lub na dachu. Zatrzymani przez parkingowego, który straszy nas zakazem wjazdu, koniem i babą jagą zabieramy sprzęt i udajemy się w długą podróż na start zawodów.
Rozdanie plastronów, lekka rozgrzewka i czas na oglądanie trasy giganta. Na Stożku jest wąsko więc gigant należy do tych z gatunku na wprost. Zaczynają panie, wysokie miejsce Zochy napawa optymizmem przed naszym startem. Numer 1 wśród panów to równie niebezpieczny, co doświadczony Chominator. Do czwartej bramki wszystko wyglądało jak książkowe pyk pyk pyk, to co działo się dalej określiłbym jako połączenie kaczego pląsu ze zjazdem Bode Millera w Turynie. Na dole Chomik przyznał, że fakt dojechania z ósmym czasem zawdzięcza w dużej mierze opasce Balance i ćwiczeniom na piłce ciążowej. Piąte miejsce Filipa to ostatni pozytyw giganta w wykonaniu PW. Sam chyba pozazdrościłem Chomikowi i spróbowałem zabawy w Bode Millera. Niestety jazda na jednej narcie zakończyła się bardzo szybko a jedyne co pozostało to pozbierać fanty i ze spuszczonym ogonem udać się na metę.
Slalom to pokaz siły weteranów sekcji, piąte miejsce Chomiego i szósty czas Drzymera dostarczyły sowitych punktów w klasyfikacji drużynowej. Cieszy również wysoka druga lokata zaprzyjaźnionego z PW Kołtiego. Niestety nie wszystko poszło po naszej myśli, akrobatyczna przygoda eks-reprezentanta PW, dwudziestodwuletniego Czoka pozbawiła go szans na dobry wynik, oraz przesunęła jego uczelnię na dół tabeli drużynowej.
Czoko i Tolo
Nie będę was zanudzał szczegółowymi wynikami, wszyscy zainteresowanie na pewno widzieli je na stronie Winter Cupu, przejdę za to klasycznego podsumowania wyjazdu.
Piątki dla Chomika, Filipa, Drzymera i Zochy za lwią część punktów zdobytych przez PW na Stożku. Plusem jest postawa sekcji która nie pozostała obojętna na apel i licznie stawiła się na eliminacji by uczcić pamięć Dziadzi i Sztefena.
Zosia i Ślązak
Niestety nie obędzie się bez trójek. Najbardziej żenujący proceder to pobieranie opłaty parkingowej pod stokiem. Nie znam innego kraju gdzie koszt tej luksusowej usługi nie jest wliczony w cenę karnetu. Jest to tak żenujące, że w tym miejscu przyznam podwójną trójkę od lochy z pryszczycą racic i pyska. Trójka dla Kołtiego – przywiózł 11 par nart dla ekipy piłkarskiej, ale zapomniał zabrać ich do Wisły, skutek – Chomik, Czoko, Pasio i Drzymer spali jak nietoperze bo cała podłoga i łóżka zawalone były nartami. Co do trójek czysto sportowych:
- Wolan za przejazd giganta, z którego wypadł na wypłaszczeniu – nie wiemy jak, nie wiemy gdzie, nie wiemy czy chcemy wiedzieć.
- Dżeku za pożarcie przedostatniej tyczki slalomu. Sorry wodzu, tym razem nie będzie chóralnego „EEOO Captain Jack” dla ciebie.
- Samolocie, replika gumy Promodel Chominator sama nie jedzie, w dodatku ominięcie złowieszczej „tyczki Dżeka” nie przysporzyło ci fanów.
- Słeti za zbyt dosłowne zrozumienie sformułowania „gigant na wprost”.
W związku z tym że był to mój debiut w Winter Cupie postanowiłem zamieścić nową rubrykę – komentarz do mojego występu. Komentarz do mojego występu: brak słów/brak komentarza.
Autor: Der Tiger
8 komentarzy do “W krzywym zwierciadle: AZS Wintercup okiem tygrysa”
Felietony Tigera the best!
Jak zwykle Der Tiger pokazal klase swoim kunsztem powiescio pisarza :D
No niestety prawda jest taka ze dostalimy chopaki ostro po dupie , bodo dziewczyn ciezko sie przyczepic!! Nie wiem czy nawet dziad chomik pamieta takie czas jak PW przegrywalo z SGH… ja sobie takich dramatów nie przypominam w ciagu ostanich 4 lat :(
Pozytyw to ilosc naszych która wystartowala ale nie przelozylo sie to na jakosc…
kolego ślązak, kimkolwiek jesteś, pw przegrało w klas. druzynowej bo po raz pierwszy (albo drugi) w historii wintercupa z sghu było ponad 3 osoby które puntkowały. W klasyfikacji indywidualnej historia zna wiele takich przypadków ;)
tiger- jestem pana fanką !! a jedyny tylko chomik wie co to na prawdę znaczy :)
no i trójka dla bestii z mikołowa!! pozdrawiam stęskniona
Tiger… ważne były też (nawet bardzo) dwa zajebiste przejazdy Mai – 7. w gigancie i 13. w slalomie…
Majka przepraszam :( rozbrykalem się jak pisalem tekt i gdzies mi to umkło.
Leszku wiem ze indiwidualnie wygrywaliscie ale tak jak napisales nigdy nie mieliscie druzyny mocnej druzyny. Od początku chodzilo mi o klasyfikacje druzynowa.
pozdrawiam