maryna gąsienica-daniel

W Lenzerheide po dwóch latach…

Obiecałem relację, wiec być musi… Czas i sytuacja na świecie, co prawda nie napawają mnie chęcią do pisania o narciarstwie, ale życie toczy się dalej pomimo niezbyt miłych wieści stąd i zowąd.

Wreszcie po dwóch sezonach absencji pojechałem ponownie na zawody do Lenzerheide. Niestety tylko na sobotę i na supergigant, ale zawsze. Supergigant ma te zaletę, że rozgrywany jest tylko w jednym przejeździe, co oznacza więcej czasu na ewentualne rozmowy z zawodniczkami. Zanim jednak odbyły się zawody w Lenzerheide, byliśmy świadkami dwóch zjazdów pań w Crans Montana i dwóch slalomów panów w Garmisch-Partenkirchen.

W pierwszej, sobotniej próbie na wymagającej trasie zwyciężyła Ester Ledecká, pokonując Ragnhild Mowinckel i Cornelię Hütter. W drugim rozdaniu, w niedzielę na najwyższym stopniu podium, po raz pierwszy w długiej już karierze zobaczyliśmy Szwajcarkę Priskę Nufer, która nie kryła ogromnej radości. Na miejscu drugim zameldowała się Ledecká, a na trzecim niezniszczalna Sofia Goggia.

Panowie jechali dwa slalomy w Ga-Pa, a oba wygrał Henrik Kristoffersen: sobotni przed Loïkiem Meillardem i Manuellem Fellerem, a w niedzielnym pokonał Dave’a Ryding i Linusa Strassera. Tym samym Henrik stał się siódmym zwycięzcą slalomu w szalonym (slalomowo) sezonie oraz wysunął się na prowadzenie w klasyfikacji slalomowej sezonu, wyprzedzając kolejnego Norwega Lukasa Bråthena o 49 punktów. Do końca rywalizacji zostały jednak jeszcze dwa starty, więc wiele się może zmienić.

Jednak dla mnie (jak i wielu innych) prawdziwym bohaterem zawodów w Garmisch-Partenkirchen był hiszpański zawodnik Joaquim Salarich, który z numerami 50. (sobota) i 49. (niedziela) zajął miejsca odpowiednio 8. i 7. Po prostu brawo!

Wreszcie nadszedł czas Lenzerheide. Jak zapewne wiecie, spędziłem w tej miejscowości aż pięć lat mojego życia. Na Heimbergu (czyli górze domowej), gdzie rozgrywane są zawody, znam każde załamanie, zakręt i przełamanie. Dwa lata temu zawody nie były rozgrywane. Rok temu podczas finałów dostęp nawet dla akredytowanych dziennikarzy był bardzo utrudniony, wiec odpuściłem. Wreszcie w tym roku… Jak już pisałem, wolne dostałem niestety tylko na sobotę, ale dobre i to. Atmosfera w Lenzerheide (dokładnie w Parpan, gdzie znajdują się trybuny i linia mety) jest doprawdy niesamowita. Szwajcaria ciągle jeszcze, pomimo stale zmniejszającej się liczbie dzieci i młodzieży uprawiających narciarstwo alpejskie, żyje tym sportem. Nigdzie też nie ma tak wspaniałej publiczności równo oklaskującej zwycięzców i przegranych, swoich i „obcych” (na przykład Austriaków). Owszem w Kitzbühel, Sölden, czy Schladming jest więcej widzów, ale atmosfera w Lenzerheide jest moim zdaniem najlepsza.

Sobotni supergigant ustawiony przez Mauro Piniego, trenera Petry Vlhovej był co najmniej dziwny. Górna cześć miała kilka skrętów w rytmie giganta, środkowa była wypuszczona, jak zjazd. Dodatkowo po drodze było kilka zagadek i pułapek. Zawodniczki nigdzie nie mogły znaleźć rytmu i wiele z nich (aż 14) do mety nie dotarło. Dość powiedzieć, że z pierwszych pięciu startujących do mety dojechała tylko jedna. Tym bardziej cieszy przyzwoity wynik Maryny Gąsienicy Daniel, która zajęła w tych trudnych zawodach miejsce 16., co jest najlepszym wynikiem jakiejkolwiek polskiej zawodniczki w tej konkurencji. Po zawodach udało mi się zamienić kilka słów z naszą gwiazdą, a zapis tej rozmowy poznacie wkrótce. Ostatecznie zawody rozegrała na swoją korzyść Francuzka Romane Miradoli. Jej po prostu wyszło na tej trasie wszystko. Idealnie trafiła we wszystkie kombinacje bramek i wyprzedziła drugą na mecie Mikaelę Shiffrin o 0,38 sekundy i trzecią Larę Gut-Behrami aż o 0,88. Dla Francuzki było to pierwsze zwycięstwo w zawodach APŚ i na mecie po prostu promieniała. Shiffrin popisała się bardzo płynną, pełną wyczucia jazdą i też była z siebie bardzo dumna. Miałem okazję zamienić z nią kilka słów. Amerykanka nie kryła zadowolenia, ale po olimpijskich przygodach nie ma w niej tej ogromnej pewności siebie. Powiedziała, że jest oczywiście bardzo szczęśliwa z rezultatu, gdyż udowodniła, że na nartach nadal jeździć potrafi, ale porażki z Chin tkwią w niej bardzo głęboko i trudno jest mówić o ogólnym zadowoleniu. Sprawa zdobycia Wielkiej Kryształowej Kuli pozostaje otwarta (Petra ukończyła dopiero na 18. miejscu), postanowiła jednak nie myśleć daleko do przodu, a jedynie koncentrować się na kolejnych, poszczególnych zawodach.

Kolejną bardzo szczęśliwą zawodniczką na mecie w Lenzerheide była Federica Brignone, która za pomocą 9. miejsca zapewniła sobie małą kulkę za supergigant bez względu na wynik w Courchevel, gdzie odbędą się finały. Podsumowując w Lenzerheide byliśmy świadkami najbardziej wymagającego supergiganta pań w tym sezonie.

Niedzielny gigant nie ułożył się po naszej myśli, gdyż Maryna zajęła w nim dopiero 16. miejsce. Już dzień wcześniej w rozmowie narzekała trochę na niezbyt dokładnie przygotowaną trasę: gdzieniegdzie bardzo wylodzoną w innych miejscach pokrytą agresywnym śniegiem. A może po prostu konfiguracja Heimbergu jej nie pasuje? Cóż, trudno… Oby była to jedyna „wpadka” tego i tak bardzo dobrego sezonu. W gigancie, a szczególnie jego drugim przejeździe, klasę pokazała Tessa Worley, wyprzedzając ostatecznie brawurowo atakującą z piątego miejsca Federikę Brignone i Sarę Hector (miejsce trzecie). Shiffrin zajęła miejsce czwarte, a Petra Vlhová nie ukończyła pierwszego przejazdu. Tym samym sprawa zwycięstwa w klasyfikacji generalnej pozostaje nadal otwarta, ale moim zdaniem z lekkim wskazaniem na końcowy sukces Amerykanki. Owszem Petra jest obecnie najmocniejsza w slalomach, ale już w gigantach szanse są wyrównane. W konkurencjach szybkościowych Mikaela Shiffrin prezentuje się jednak lepiej. Nie bez znaczenia jest też fakt, że Amerykanka prowadzi w klasyfikacji z przewagą ponad 100 punktów. Do końca pozostały zaś dwa slalomy, dwa giganty i po jednym zjeździe i supergigancie. Będzie ciekawie.

Aha… prawie zapomniałem. W weekend w Kvitfjell ścigali się także panowie. Rozegrano dwa zjazdy i supergigant. W piątkowych zmaganiach mieliśmy dwóch zwycięzców: Camerona Alexandra z Kanady i Nielsa Hintermanna ze Szwajcarii. Trzeci finiszował Matthias Mayer. Kilde był 5., a Odermatt dopiero 15.

W sobotę trasę najszybciej (wreszcie) pokonał Dominik Paris wyprzedzając Aleksandra Kilde i Nielsa Hintermanna. Odermatt, któremu trasa w Kvitfjell zupełnie nie pasuje, finiszował dopiero 13.

W niedzielę, ku uciesze publiczności zwyciężył Aleksander Kilde wyprzedzając niespodziankę w osobie Jamesa Crawforda z Kanady i Matthiasa Mayera. Odermat finiszował dopiero na miejscu 28. Kilde w Kvitfjell bardzo skrócił dystans do prowadzącego w klasyfikacji generalnej Marco Odermatta i przy okazji zapewnił sobie kulkę za supergigant. Panów dzieli obecnie 189 punktów, ale wszystko jest jeszcze możliwe. Być może obu zobaczymy w akcji w ostatnim slalomie sezonu w Courchevel. Takie rzeczy już się przecież zdarzały.

Końcówka sezonu na pewno będzie bardzo interesująca.

Znaczniki

Podobało się? Doceń proszę atrakcyjne treści i kliknij:

Dodaj komentarz

Zobacz także

Inne artykuły

nowe narty

Nowości w świecie nart na 2024/2025

Tradycyjnie na początku sezonu rzucamy garść newsów. Z mnogości mniej lub bardziej udanych innowacji technicznych staramy się wybrać te najbardziej wartościowe. Skitouring, freeride, allmountain czy jazda po przygotowanych trasach –

maxx booldożer

Słodkie życie zwykłego instruktora

Osrodek narciarski X gdzieś we Włoszech, grudzień, godzina 6.35. Budzik przeszywa i ogłusza. Za oknem jest jeszcze ciemno. Buty, kask, bidon, rękawiczki – w plecaku. Wkrętarka z zapasową baterią, wiertarka, klucz

braathen

Cały we łzach – po pierwszym gigancie sezonu

Szast-prast, i ani się obejrzeliśmy, jak rozpoczął się kolejny alpejski sezon. Tradycyjnie pierwsze zawody odbywają się w ostatni weekend października w austriackim Sölden, na wymagającej trasie lodowca Rettenbach. Nigdy

Newsletter

Dołącz do nas – warto

Jeśli chcesz dostawać informacje o nowościach na stronie, nowych odcinkach podcastu, transmisjach live na facebooku, organizowanych przez nas szkoleniach i ważnych wydarzeniach oraz mieć dostęp do niektórych cennych materiałów na stronie (np. wersji online Magazynu NTN Snow & More) wcześniej niż inni, zapisz się na newsletter. Nie ujawnimy nikomu tego adresu e-mail, nie przesyłamy spamu, a wypisać możesz się w każdej chwili.