shiffrin

W Zagrzebiu wszystko po staremu

Ostatni weekend to tradycyjne ściganie niedaleko Zagrzebia. Czasem warto posłuchać zagranicznych komentatorów, gdyż można się sporo dowiedzieć w czasie kiedy polski Eurosport nie transmituje zawodów (lecą potem z powtórki z odpowiednim do sytuacji bezbarwnym komentarzem).

Tym razem słuchałem Szwajcarów i dowiedziałem się kilku ciekawych faktów. To, że ojcem zawodów w Chorwacji jest niezmordowany Antje Kostelič akurat tajemnicą nie jest. Chorwackie narciarstwo bardzo wiele zawdzięcza temu dość kontrowersyjnemu, ale obdarzonemu niezwykle mocnym charakterem człowiekowi. Antje od początku zdawał sobie sprawę, że dla światowej elity nachylenie i profil trasy Črveny Spust specjalnym wyzwaniem nie będzie, a według jego własnych słów organizacja zawodów na poziomie Myszki Miki nie wchodziła w grę. Postawiono więc na dwa czynniki: niespotykane na innych zawodach twarde przygotowanie trasy oraz długość slalomów. W ten sposób niewinnie wyglądający stok stał się areną szalenie ciekawych zawodów.

W ostatnią sobotę panie miały do pokonania ponad siedemdziesiąt bramek w każdym przejeździe, których łączny czas przekraczał dwie minuty. Wiele zawodniczek miało kłopoty z kondycją, szczególnie w pierwszym przejeździe. Z początku wydawało się, że los uśmiechnie się wreszcie do Wendy Holdener, która pojechała prawie bezbłędnie (nie licząc małej akrobacji na przełamaniu) i w dodatku szalenie brawurowo. Żadna z konkurentek, łącznie z Petrą Vlhovą, nie była w stanie jej dorównać. Oczywiście tylko do przejazdu dominatorki sezonu Mikaeli Shiffrin. Amerykanka w swoim stylu skróciła czas Holdener o ponad sekundę. Drugi przejazd to szalona pogoń Petry Vlhovej, która co prawda pokonała Holdener, ale z mistrzynią przegrała łącznie aż 1,25 sekundy. Shiffrin tryumfowała w Zagrzebiu po raz czwarty i zasłużenie założyła koronę Królowej Slalomów. Cytując klasyka: „Królowa jest tylko jedna…”. Mikaela Shiffrin to doprawdy fenomen i współczuję innym paniom, nierzadko bardzo utalentowanym, że przyszło się im ścigać w jej czasach.

Panowie w niedzielę też nie mieli lekko, szczególnie w bardzo szybko ustawionym przejeździe drugim. Zawodów nie ukończyło wielu utytułowanych zawodników, którzy jeden po drugim przedwcześnie opuszczali trasę. Błędy popełniał też wielki mistrz Marcel Hirscher, który atakował z drugiej pozycji po pierwszym przejeździe. Austriak na mecie nie wyglądał na zadowolonego. Z pomocą w uzyskaniu korony po raz piąty przyszedł mu, prowadzący po pierwszym Marco Schwarz, który do mety nie dotarł. Pomimo to lubię patrzeć, jak jeździ Schwarz. Ma w sobie nieprawdopodobną miękkość ruchów i prowadzenia desek. Przypomina mi trochę wielkiego Ingemara Stenmarka. Niestety Schwarz póki co „nie ma głowy” i nie potrafi złożyć dwóch przejazdów w całość. Na miejscu drugim dość nieoczekiwanie Alexis Pinturault, dla którego jest to pierwsze miejsce na podium w slalomie od czasów Wengen w 2014 roku. Trzeci Manuel Feller. Zupełnie bez formy jest nadal Henrik Kristoffersen, który według własnych zapowiedzi miał stawiać czoła Hirscherowi, a coraz częściej odgrywa rolę statysty. Warto też odnotować czwarte miejsce Clementa Noela, który natarczywie puka do ścisłej czołówki oraz siódmą pozycję Chorwata Istoka Rodesa. To podobno wielki talent. Może więc Chorawci po czasach rodzeństwa Kostelič znowu będą mieli swojego człowieka w czołówce.

À propos rodzeństwa Kostelič… Janica kilka dni temu została mamą i dlatego nie było jej wśród gości zawodów. Tego również dowiedziałem się od panów z SRF.

Znaczniki

Podobało się? Doceń proszę atrakcyjne treści i kliknij:

Dodaj komentarz

Zobacz także

Inne artykuły

nowe narty

Nowości w świecie nart na 2024/2025

Tradycyjnie na początku sezonu rzucamy garść newsów. Z mnogości mniej lub bardziej udanych innowacji technicznych staramy się wybrać te najbardziej wartościowe. Skitouring, freeride, allmountain czy jazda po przygotowanych trasach –

maxx booldożer

Słodkie życie zwykłego instruktora

Osrodek narciarski X gdzieś we Włoszech, grudzień, godzina 6.35. Budzik przeszywa i ogłusza. Za oknem jest jeszcze ciemno. Buty, kask, bidon, rękawiczki – w plecaku. Wkrętarka z zapasową baterią, wiertarka, klucz

braathen

Cały we łzach – po pierwszym gigancie sezonu

Szast-prast, i ani się obejrzeliśmy, jak rozpoczął się kolejny alpejski sezon. Tradycyjnie pierwsze zawody odbywają się w ostatni weekend października w austriackim Sölden, na wymagającej trasie lodowca Rettenbach. Nigdy

Newsletter

Dołącz do nas – warto

Jeśli chcesz dostawać informacje o nowościach na stronie, nowych odcinkach podcastu, transmisjach live na facebooku, organizowanych przez nas szkoleniach i ważnych wydarzeniach oraz mieć dostęp do niektórych cennych materiałów na stronie (np. wersji online Magazynu NTN Snow & More) wcześniej niż inni, zapisz się na newsletter. Nie ujawnimy nikomu tego adresu e-mail, nie przesyłamy spamu, a wypisać możesz się w każdej chwili.