puchar świata chamonix

Weekend jak na rollercoasterze

Kolejny tydzień z rzędu Garmisch-Partenkirchen gospodarzem zawodów alpejskiego Pucharu Świata. Tym razem do bawarskiej stolicy sportów zimowych zawitały kobiety. W ostatni weekend, zgodnie z planem, odbyła się tam rywalizacja w zjeździe i supergigancie. Panowie tym razem spotkali się u podnóża Mont Blanc. W Chamonix zawodnicy stanęli na starcie slalomu oraz giganta równoległego. Pucharowa karuzela rozkręciła się na dobre.

Po sobotnim zjeździe kobiet zastanawiałem się, od czego zacząć. Czy wspomnieć o tym, że obecnie w Polsce masowo „wyskakujemy” na ferie, za to nasi czescy sąsiedzi po raz kolejny „wskakują” na pudło w Pucharze Świata? Czy jednak podkreślić to, że zjazd ten odbył się kilka dni po tragedii, która trafiła w rodzinę Mikaeli Shiffrin? To, że Amerykanka jest specjalistką od konkurencji technicznych to żadna nowość. Jej coraz śmielsze poczynania w zjeździe oraz supergigancie też już w tym sezonie dało się zauważyć. Szkoda, że zabrakło jej w Garmisch, ale o tym, że nie pojawi się w tym miejscu, było wiadomo już od kilku dni. Odpowiedzi na to, kiedy Mikaela Shiffrin wróci do ścigania też na razie nie znamy. Wróćmy do sportu.

Zjazd i supergigant pań w Garmisch-Partenkirchen

Sobotni zjazd pań na Kandaharze w Garmisch-Partenkirchen odbył się w zdecydowanie lepszych warunkach niż ten przed tygodniem, w tym samym miejscu, kiedy ścigali się mężczyźni. Zapanowała bardziej zimowa aura. Pogoda pozwoliła na lepsze przygotowanie trasy. I co ważne, cała stawka zawodniczek mogła rywalizować w zbliżonych okolicznościach.

Jako pierwsza w budce startowej (pod nieobecność zapowiadanej z nr 1. Ramony Siebenhofer) w sobotnim zjeździe stanęła Federica Brignone. Włoszka, po bardzo udanym przejeździe, przez dość długo zachowywała fotel liderki. Kolejne zawodniczki dojeżdżały do mety z gorszymi czasami. Wśród nich była między innymi: obecna liderka klasyfikacji zjazdu Corinne Suter (ostatecznie uplasowała się na 5. pozycji), triumfatorka zjazdu w Garmisch z poprzedniego roku Stephanie Venier (12. czas dnia), zwyciężczyni w klasyfikacji zjazdu z ostatniego sezonu Nicole Schmidhofer (16. czas dnia). Następnie, z ósemką na starcie, pojawiła się pochodząca z okolicy Garmisch Viktoria Rebensburg i zrobiła to samo, co przed tygodniem Thomas Dressen. Niemka wykręciła najlepszy czas zawodów, o 0,61 sek. lepszy od Brignone. Prowadzenia nie oddała już do końca. Tego dnia serce zabiło jej mocniej chyba jeszcze tylko raz, podczas przejazdu zawodniczki z nr 15 na liście startowej – Czeszki Ester Ledeckiej. Tym zjazdem potwierdziła swoją mocną pozycję w konkurencjach szybkościowych. W sobotę uplasowała się na 3. miejscu. Z pozostałych wydarzeń, warty odnotowania jest dobry wynik Petry Vlhovej, która osiągnęła 8. czas zawodów. Trzeba pamiętać, że Słowaczka nie specjalizuje się w zjazdach. Zdaje sobie jednak sprawę, że bez dodatkowych punktów zdobywanych podczas konkurencji szybkościowych, walka o czołowe pozycje w klasyfikacji generalnej APŚ może być dla niej coraz bardziej utrudniona. Reszta stawki nie próżnuje. Na szczęście dla całości Pucharu Świata, Vlhová i w zjazdach zaczyna sobie poczynać coraz śmielej (w sobotę ósma, wcześniej w Bansku szósta).

Niedzielny supergigant kobiet niestety nie był już tak ciekawy jak zjazd poprzedniego dnia. Warunki na trasie też z każdym kolejnym przejazdem zaczynały się psuć. Startującej z nr 5. Corinne Suter udało się osiągnąć najlepszy czas dnia i wygrać całe zawody. Jadąca kilka numerów po niej zwyciężczyni sobotniego zjazdu Viktoria Rebensburg niestety zaliczyła dość niemiły upadek i wylądowała w siatkach zabezpieczających. Podobnie rywalizacja skończyła się dla jednej z faworytek – jadącej z nr 11. Sofii Goggi. Obie zawodniczki, po wyplątaniu się z siatek, co prawda ponownie wpięły narty i zjechały na dół o własnych siłach, jednak oba te upadki nie wyglądały najlepiej. Jak się okazało już po zakończeniu zawodów Rebensburg ma kontuzję kolana, a Goggia złamała lewą rękę. Obie najprawdopodobniej już nie wystartują w tym sezonie w zawodach APŚ. Na drugim miejscu, ze stratą 0,43 sek. do Suter, rywalizację ukończyła zeszłoroczna zwyciężczyni supergiganta w Garmisch – Austriaczka Nicole Schmidhofer. Trzecią pozycję zajęła, trochę niespodziewanie, Szwajcarka Wendy Holdener (ze stratą 0,70 sek.). Dla Holdener to dopiero drugie podium w konkurencjach szybkościowych w historii występów w APŚ. Poprzednio, też na trzecim miejscu, uplasowała się także w supergigancie w 2018 roku w Crans-Montanie.

Panowie, po czterech latach nieobecności, ponownie zawitali do Chamonix

W sobotę odbyły się zawody slalomu. Jedną z większych (raczej nie największą, ale o tym trochę niżej) niespodzianek tego dnia było wypadnięcie z trasy, już podczas pierwszego przejazdu, lidera klasyfikacji generalnej APŚ oraz klasyfikacji slalomu Henrika Kristoffersena. W ślady za Kristoffersenem poszedł między innymi Alex Vinatzer, jego rodak Leif Kristian Nestvold-Haugen oraz, oprócz nich, jeszcze piętnastu zawodników. Słaby wynik (34. rezultat) pierwszego przejazdu, co również uznać należy za zaskoczenie, uzyskał Victor Muffat-Jeandet. Po pierwszym przejeździe czołówka wyglądała następująco – na prowadzeniu Daniel Yule, za nim ze stratą 0,24 sek. Clément Noël, trzeci Stefano Gross (+0,47 sek.), dalej Alexis Pinturault (+0,48 sek.), ex aequo Sebastian Foss-Solevaag oraz Marco Schwarz (+ 0,82 sek.). Walka w drugim przejeździe, przy takim układzie, w dodatku już pod nieobecność Kristoffersena, zapowiadała się niezwykle interesująco. I tak też było. Emocje zaczął budować, startujący z jedenastym czasem z pierwszego przejazdu, 23-letni Norweg Timon Haugan. Uzyskując ostatecznie trzeci czas drugiego przejazdu wskoczył po raz pierwszy w swojej karierze na bardzo wysoką pozycję w zawodach APŚ. O tym, na jak wysoką, za chwilę. To jednak nie koniec zawirowań podczas sobotniego slalomu. Jadący chwilę po Norwegu, jego rówieśnik Austriak Adrian Pertl (9. po pierwszym przejeździe) po bardzo dobrym pokonaniu trasy również namieszał na tabeli wyników. Dalsze wydarzenia to już rollercoaster. Z trasy wypada czwarty po pierwszym przejeździe – jeden z głównych faworytów w każdym slalomie – Alexis Pinturault. Na górze pozostaje trzech zawodników. Następny startuje Stefano Gross. Włoch przewraca się na trasie. Zawodów nie kończy. Swój zjazd rozpoczyna drugi po pierwszym przejeździe Clément Noël. Wykręcając ósmy czas drugiego przejazdu Francuz wskakuje na pozycję lidera i czeka na start Daniela Yule’a. Szwajcar rusza, do czego nas już przyzwyczaił w slalomach, bardzo pewnie. Niestety, w trakcie przejazdu bierze on jedną z tyczek między nogi. Szansa na kolejne zwycięstwo w tym sezonie przechodzi mu koło nosa. Właśnie taki obrót wydarzeń w finałowej części sobotniego slalomu uznałbym za największą niespodziankę. Nie wypadnięcie z trasy w pierwszym przejeździe Kristoffersena, nawet nie zwycięstwo Noëla (to już jego trzecia wygrana w slalomie w tym sezonie), a właśnie nie ukończenie zawodów przede wszystkim przez Yule’a i Pinturaulta. Wygrywa 22-letni Clément Noël, za nim sensacyjnie po raz pierwszy na podium APŚ (co więcej, po raz pierwszy w dziesiątce APŚ) melduje się Norweg Timon Haugan (ze stratą 0,21 sek.), trzeci Austriak Adrian Pertl (+0,31 sek., również pierwszy raz w karierze na podium w APŚ).

Niedziela u panów stała pod znakiem rywalizacji w gigancie równoległym. Poranna runda eliminacyjna wyłoniła 32 zawodników rozgrywki finałowej. Z „głośnych” nazwisk do przejazdów finałowych nie zakwalifikował się zwycięzca sobotniego slalomu Clément Noël oraz największy przegrany poprzedniego dnia Daniel Yule. Poza nimi na start powędrowała cała czołówka slalomistów i gigancistów. W 1/16 najciekawiej zapowiadał się pojedynek Marco Schwarza (6. w eliminacjach) z Henrikiem Kristoffersenem (27. w eliminacjach). Pierwszy przejazd wygrał Austriak z przewagą 0,10 sek. W drugim przejeździe Kristoffersen nadrobił stratę (o 0,23 sek.) i awansował do 1/8 finału. W 1/8, kiedy to już zawodnicy ścigali się między sobą tylko raz (bez przejazdu rewanżowego), Kristoffersen musiał uznać wyższość Žana Krajnca. Podobny los podzielił Alexis Pinturault, który w wyścigu z Niemcem Alexandrem Schmidem zahaczył o tyczkę i tym samym odpadł z dalszej rywalizacji. Oprócz Krajnca i Schmida do ósemki awansowali: Tommy Ford, Thibaut Favrot, Simon Maurberger, Thomas Tumler, Loïc Meillard oraz Aleksander Aamodt Kilde. Po przejazdach ćwierćfinałowych w półfinałach znaleźli się: Ford, Tumler, Schmid (jadąc w parze z Krajncem minął linię mety w tym samym momencie, awansował dalej dzięki lepszemu rezultatowi z eliminacji) oraz Meillard. W parach półfinałowych zmierzyli się Tumler z Fordem oraz Schmid z Meillardem. W pierwszym z półfinałów bardzo dobrze spisujący się tego dnia Tommy Ford niestety dość pechowo przewrócił się na trasie, przy okazji utrudniając dokończenie przejazdu Thomasowi Tumlerowi. W drugim z półfinałów również nie obeszło się bez wywrotki. Więcej szczęścia tego dnia miał Meillard, który wyszedł ze swojego pojedynku zwycięsko, tym samym uzupełnił skład na szwajcarski pojedynek w finale. W wyścigu o trzecie miejsce Tommy Ford musiał uznać wyższość Niemca Alexandra Schmida. W finale giganta równoległego w Chamonix Loïc Meillard pokonał swojego kolegę z reprezentacji Thomasa Tumlera.

Czy coś więcej można powiedzieć o tych zawodach? Osobiście do mnie taka koncepcja rozgrywania giganta równoległego nie trafia. Owszem są momenty, że fajnie się to ogląda. Dla niektórych ciekawe jest na przykład to, że w ciągu jednego dnia, tych samych zawodników widzi się po kilka razy podczas kilku wyścigów. Mnie jednak to nie chwyta. Zjazdy są krótkie (ten w Chamonix zajmował około 20 sek.). Wszystko odbywa się za szybko. Mam wrażenie, że panuje przy tym za duży chaos.

Jeszcze jedna sprawa do odnotowania po ostatnim weekendzie. Pierwsza mała Kryształowa Kula już rozstrzygnięta. Właśnie za giganta równoległego. Co wydaje mi się też niezbyt zrozumiałe – przyznana zostaje tylko po dwóch takich konkursach. Trafia w ręce zwycięzcy z ostatniej niedzieli – do Loïca Meillarda. Drugą pozycję w tej klasyfikacji zajmuje triumfator wcześniejszych takich zawodów w Alta Badia – Rasmus Windingstad.

Za tydzień kobiety ścigają się w gigancie i slalomie w Kranjskiej Gorze (wcześniej planowany był Maribor). Mężczyźni już w najbliższy czwartek stają na starcie zjazdu w Saalbach-Hinterglemm. Na piątek w tym samym miejscu zaplanowany jest supergigant.

A wy gdzie jesteście/będziecie na feriach? Może ktoś odwiedza Garmisch albo Chamonix? Może ktoś planuje spotkanie w przyszły weekend z czołowymi alpejczykami w Słowenii albo w Austrii? Miłych zjazdów.

Znaczniki

Podobało się? Doceń proszę atrakcyjne treści i kliknij:

Dodaj komentarz

Zobacz także

Inne artykuły

nowe narty

Nowości w świecie nart na 2024/2025

Tradycyjnie na początku sezonu rzucamy garść newsów. Z mnogości mniej lub bardziej udanych innowacji technicznych staramy się wybrać te najbardziej wartościowe. Skitouring, freeride, allmountain czy jazda po przygotowanych trasach –

maxx booldożer

Słodkie życie zwykłego instruktora

Osrodek narciarski X gdzieś we Włoszech, grudzień, godzina 6.35. Budzik przeszywa i ogłusza. Za oknem jest jeszcze ciemno. Buty, kask, bidon, rękawiczki – w plecaku. Wkrętarka z zapasową baterią, wiertarka, klucz

braathen

Cały we łzach – po pierwszym gigancie sezonu

Szast-prast, i ani się obejrzeliśmy, jak rozpoczął się kolejny alpejski sezon. Tradycyjnie pierwsze zawody odbywają się w ostatni weekend października w austriackim Sölden, na wymagającej trasie lodowca Rettenbach. Nigdy

Newsletter

Dołącz do nas – warto

Jeśli chcesz dostawać informacje o nowościach na stronie, nowych odcinkach podcastu, transmisjach live na facebooku, organizowanych przez nas szkoleniach i ważnych wydarzeniach oraz mieć dostęp do niektórych cennych materiałów na stronie (np. wersji online Magazynu NTN Snow & More) wcześniej niż inni, zapisz się na newsletter. Nie ujawnimy nikomu tego adresu e-mail, nie przesyłamy spamu, a wypisać możesz się w każdej chwili.