Szalony alpejski weekend za nami. Jestem pod ogromnym wrażeniem dwójki narciarzy, których nazwiska zaczynają się na literę S. Stuhec i Svindal.
Ilka Stuhec ze Słowenii wygrała zjazd w Lake Louise w piątek, stając po raz pierwszy w całkiem już długiej karierze na podium. Co zrobiła w sobotę? Wygrała kolejny zjazd w Lake Louise, udowadniając, że pierwsze zwycięstwo nie było dziełem przypadku lub zmiany warunków (co niektórzy sugerowali) itp. itd. W niedzielnym supergigancie potwierdziła wysoką formę miejscem piątym. Kolejną bohaterką z Kanady była niewątpliwie Węgierka (tak Węgierka!) Edit Miklos, która w drugim zjeździe (w sobotę) zajęła miejsce trzecie i punktowała w dwóch innych konkurencjach na pozycjach 10. i 13. Można? Można! Nie sądzę, żeby węgierska federacja narciarska mocno ją wspierała, za to Edit od lat pokazuje, jak bardzo jej zależy na dobrych wynikach i ciągle pnie się w górę. Kolejna dziewczyna na, którą warto zwrócić uwagę to Sofia Goggia z Włoch. Druga w pierwszej odsłonie zjazdu, dwunasta w drugiej i trzecia w supergigancie i to w jakim stylu. Wygląda na to, że choć Goggia czysto teoretycznie jest specjalistką giganta, to szybko jeździć się nie boi. To samo dotyczy super gwiazdy slalomów, czyli Mikaeli Shiffrin. Ta panna z kolei finiszowała w pierwszym zjeździe (i swoim debiucie w tej konkurencji) na miejscu 18., żeby już następnego dnia poprawić się o kolejne pięć miejsc. W supergigancie (skróconym) nie poszło jej już tak dobrze, gdyż uplasowała się poza pozycją punktowaną na miejscu 34. Tak, czy inaczej Mikaela powinna być z przebiegu weekendu bardzo zadowolona, gdyż zarobiła sporo punktów i ciągle prowadzi w klasyfikacji generalnej z przewagą 28 punktów nad Larą Gut. Szwajcarka jeździła w Lake Louise coraz lepiej z wyścigu na wyścig. W piątek zaledwie czwarta (tak, tak presja jest spora), w sobotę stanęła już na drugim miejscu podium, aby wreszcie zwyciężyć w niedzielę. Niepodobna nie wspomnieć też o naszej redakcyjnej ulubienicy, czyli Ester Ledeckiej z Czech. Mniej wciągniętym w sprawy narciarstwa przypominamy, że Ester jest jedną z najlepszych snowboradzistek świata i równolegle ciągnie dwa ciężkie sporty. W Lake Louise popisała się miejscami: 21., 24. i 19. Moim zdaniem to niesamowite, jak na kogoś, kto narciarstwo uprawia no może nie na pół, ale na 3/4 „gwizdka”. Po prostu talent.
Pomimo, że Kjetil Jansrud wygrał w Val d’Isere dwukrotnie, to jednak bohaterem z Francji jest jego rodak Aksel Lund Svindal. Muszę przyznać, że nie pamiętam takiego powrotu po kontuzji w sporcie alpejskim. Aksel, który wcale nie był przekonany o dalszej możliwości kontynuowania kariery był w supergigancie drugi, a w zjeździe trzeci (o czym pisaliśmy już w poprzedniej relacji).
Pozostało nam jeszcze spojrzeć na wyniki niedzielnego giganta. Po pierwszym przejeździe wszystko wyglądało, jak zwykle z Marcelem Hirscherem na miejscu pierwszym, ale… W przejeździe drugim trasa nie trzymała tak jak trzeba i jazda czołowych zawodników przypominała małe rodeo. Marcel postawił na ostrożność i do mety dowiózł 80 punktów za miejsce drugie. Zaszarżował za to Mathieu Faivre, który ostatecznie mógł cieszyć się ze zwycięstwa.
Z ciekawostek: czterech Francuzów w pierwszej piątce. Na miejscu trzecim skończył Pinturault, na czwartym Fanara, a na piątym Muffat-Jeandet. Mocny team. Jeszcze jedno nazwisko zwróciło moją uwagę. Erik Read – syn znanego kanadyjskiego zjazdowca Kena Reada – z numerem 52 na piersiach skończył trudne zawody ostatecznie na miejscu dziewiątym – tuż za Henrikiem Kristoffersenem. Facet jest podobno wielkim talentem i być może byliśmy właśnie świadkami narodzin nowej gwiazdy. A propos gwiazdy: Kristoffersen, który wojuje z norweskim związkiem nie błyszczy, chyba nie może uwolnić głowy. Poczekajmy do kolejnego slalomu, żeby lepiej ocenić jego formę.
Na koniec krótki cytat jednego z zawodników, których drugi przejazd pokonał – Szwajcara Carlo Janki:
Byłem zmęczony supergigantem i zjazdem, trasa była tak zła, że pod koniec czułem się jak pasażer na moich deskach. One jechały tam gdzie chciały, a ja za nimi…
Czekamy na kolejne zmagania. Panie tym razem obejrzymy w Sestriere, a panów ponownie w Val d’Isere.
1 komentarz do “Weekend po hasłem „2 x S””
„Nie sądzę, żeby węgierska federacja narciarska mocno ją wspierała” . Wielokrotnie, wspomina Pan o betonie w PZN, a samemu nie przeszkadza to Panu używać komunistycznych eufemizmów. Nie winie Pana, ale apeluje ,żeby słowo wspierać zamienić na „dawać pieniądze” bo o to przecież chodzi. Każda wielka gwiazda polskiego narciarstwa jest smutna, że się jej nie wspiera. Mi też jest smutno, że nie dostaje od nikogo pieniędzy. Nie wchodząc jakoś bardzo głęboko w temat, śmiem twierdzić. że Pani Miklos daje sobie radę bez wsparcia związku kiedy jej podobizny rokrocznie można znaleźć w newsleterze Head’a obok Svindala, Jansruda,Fenniger i innych