Co gryzie Mikaelę Shiffrin? Nie dość, że całkowicie przespała pierwszy przejazd (14 miejsce), to choć w drugim, jechała znacznie lepiej skończyła łącznie na jedenastym miejscu. Tego raczej nie spodziewał się nikt. Shiffrin na mecie wyglądała na zmęczoną. Może to lapońskie zimno wykończyło faworytkę? Pierwsza w Levi po dwóch przejazdach i bardzo solidnej jeździe w obu zameldowała się Tina Maze, która z kolei na zmęczoną życiem wyglądała w Sölden i tamże pojechała fatalnie. Może panie zamieniły się konkurencjami? W końcu Maze to super mistrzyni giganta, a Shiffrin slalomu. Miejsce drugie trzecie i czwarte, bez niespodzianek. Odpowiednio: Hansdotter, Zettel, Pietilae-Holmner. Bardzo cieszy powrót do formy (oby stałej) Sarki Zahrobskiej obecnie zwanej Strachovą. Nie najgorzej zjechała też Resi Stiegler zajmując 18. miejsce. Czemu o niej piszę? Po pierwsze ja lubię. Po drugie Resi zaliczyła trzy poważne kontuzje pod rząd i pauzowała przez cztery sezony z chwilowymi powrotami do ścigania. Pomimo, ze ma drugie po Shiffrin punkty w slalomie w amerykańskim teamie, to został z niego relegowana, gdyż nie jest przyszłościową zawodniczkę (29 lat). Stiegler się nie poddała i trenuje na własny koszt. Będę trzymał za nią kciuki przez cały sezon. Jej postawę dedykuje naszym mistrzom.
A propos naszych: Sabina Majerzczyk nie dojechała do mety w pierwszym przejeździe. Akurat w przypadku tej zawodniczki, której konkurencją jest gigant, mówi się trudno. Aha, Sabina też nie czeka na mannę z nieba i trenuje za swoje. Z trasy wypadła tez inna „nasza”, czyli Erin Mielżyński, po całkiem solidnej jeździe w górnej części slalomu. I to by było na tyle ze slalomu pań w Levi.
Jutro panowie i ciekaw jestem bardzo jazdy Hirschera. Jest taki mocny i pewny siebie.