kastle

Wizyta w fabryce Kästle

W piękny, późnowiosenny dzień jedziemy trasą z Krakowa do Nowego Miasta na Morawach. Nigdy nie byłem w tej części Czech, które znam jedynie z przejazdów w drodze na narty oraz z wizyt w Pradze i Brnie. To niewiele. Im bliżej Nowego Miasta jesteśmy, tym bardziej fascynuje mnie krajobraz Wysoczyny. Przestaję się dziwić, dlaczego akurat w tym rejonie Czech usytuowana jest fabryka produkująca rocznie 250 000 par nart najwyższej jakości. Fabryka marki Kästle.

Żeby zrozumieć, czemu akurat produkty niegdyś austriackiej marki nart o bogatej tradycji, historii i wielu zwycięstwach wytwarzane są w Czechach, trzeba trochę cofnąć się w czasie i podążyć dwutorowo. Cofnąć o dokładnie 100 lat, gdyż właśnie wtedy, w 1924 roku, Anton Kästle przestał budować powozy i sanie (konkurencja pojazdów spalinowych była zbyt silna) i rozpoczął w Hohenems produkcję nart. Miasteczko to położone jest w Vorarlbergu u podnóża Alp. Do mekki austriackiego narciarstwa w St. Anton nie jest stamtąd daleko. Nic dziwnego, że narty wytwarzane przez Antona (początkowo pod nazwą Arlberg) zdobyły sobie dość szybko dobrą renomę wśród nie tylko okolicznych narciarzy. Już w roku 1950 Trude Jochum-Beiser podczas mistrzostw świata w Aspen w USA zdobyła złoty medal, startując na nartach Kästle. Później było już tylko lepiej i nazwiska zawodników i zawodniczek jeżdżących na Kästle’ach na zawsze wpisały się w historię narciarstwa. Byli to (między innymi): Toni Sailer, siostry Irene i Maria Epple, Doris de Agostini, Pirmin Zurbriggen, Tom Stiansen oraz obecnie Ester Ledecká, Ilka Štuhec, Martina Dubovská i Jasmine Flury. Rok 1966 przyniósł w fabryce zmiany. Marka Kästle przeszła w ręce Josefa Fischera i jego siostry Selmy Sturmberger, stając się częścią koncernu Fischer Sports. Produkcja jednak odbywała się nadal w Hohenems, osiągając w najlepszym okresie 400 000 par nart rocznie. W roku 1968 wprowadzono aktualne do dziś logo marki: dwie stylizowane strzały umieszczone jedna pod drugą. W roku 1991 Fischer sprzedał markę Kästle właścicielom modowej firmy Benetton. Plany były niesamowite. Stworzono nawet osobną markę Benetton Sportsystem i… W roku 1998 zupełnie niespodziewanie i całkowicie nielogicznie Benetton zaprzestał dystrybucji nart z logo Kästle. Niesprawdzone, branżowe pogłoski mówią, że Włosi nie wierzyli, iż na rynku amerykańskim i dalekowschodnim można skutecznie sprzedawać narty o niemieckim imieniu i skoncentrowali się na Nordice, która wówczas także należała do nich. W roku 2007 grupa inwestorów i entuzjastów zgromadzona wokół Rudolfa Knünza reaktywowała markę Kästle. Dziwnym zbiegiem okoliczności w 2015 roku część produkcji oraz ośrodek badawczo-rozwojowy trafił ponownie w to samo miejsce – do budynków w Hohenems położonych na dawnej posiadłości Antona Kästle… W swej historii firma Kästle wsławiła się kilkoma innowacjami, które funkcjonują do dziś. Pierwszą z nich jest system CPM, czyli sposób elastycznego łączenia elementów kompozytowych nart z warstwami aluminium. Patent ten, wprowadzony w 1966 roku, zrewolucjonizował proces budowy nart metalowych, które od tego czasu stały się znacznie trwalsze, mniej podatne na rozklejanie. Drugi kamień milowy to „HollowTech”. Już Pirmin Zurbriggen i Doris De Agostini w swoich nartach zjazdowych mieli powycinane otwory w dziobach. Patent ten w trochę zmodyfikowanej formie (otwór zasłonięty jest bardzo odpornym tworzywem sztucznym) jest teraz stosowany we wszystkich deskach kolekcji sportowej i amatorskiej. Ma za zadanie zmniejszenie masy dziobów nart i tym samym wyeliminowanie szkodliwych wibracji mogących pojawiać się szczególnie na twardym podłożu.

Czesi wkraczają do akcji

Równolegle lub nawet jeszcze wcześniej pewne rzeczy wydarzyły się w Czechach. Pierwsze wzmianki o produkcji nart w Nowym Mieście na Morawach datowane są na rok 1896. Do dziś dnia w restauracji hotelu „U Pasáčka” można prześledzić historię czeskiego narciarstwa w obrazkach. Jeszcze lepiej wybrać się do prywatnego muzeum narciarstwa prowadzonego przez Milana Slonkę, spadkobiercę tradycji pierwszych budowniczych nart. Czemu akurat Nowe Miasto na Morawach stało się narciarską stolicą Czech? Odpowiedź na to pytanie jest dość prosta, kiedy trafi się już na czeską Wysoczynę. Tereny te do złudzenia przypominają krajobraz norweskiej krainy Telemark, było nie było, kolebki współczesnego narciarstwa. Łagodne, porośnięte lasami wzgórza były idealnym miejscem do wycieczek narciarskich w erze przed wyciągami. Do dziś okolice Nowego Miasta znane są z fantastycznych tras biegowych. Co roku, w miasteczku (około 11 000 mieszkańców) organizowane są zawody biathlonowego Pucharu Świata oraz wiele innych imprez o charakterze sportowym i rekreacyjnym. Latem okolice Nowego Miasta to raj dla rowerzystów cross-country. Niezliczone trasy, ścieżki i zjazdy przebiegają przez okoliczne wzgórza. Aż chciałoby się przyjechać tu na wakacje… Nowe Miasto ma wielkie tradycje w konstruowaniu i produkcji masowej nart. Jeszcze w latach słusznie minionych istniała tu fabryka marki Artis (najstarsi czytelnicy powinni takie deski pamiętać), przemianowana później na Euro Nova, z której to już w czasach wolnorynkowych powstał Sporten. Tomáš Němec, czeski przedsiębiorca, były narciarz i wizjoner, kupił firmę Sporten z zamiarem wprowadzenia jej do alpejskiego Pucharu Świata. Niestety, czeskim inżynierom brakowało koniecznego doświadczenia i „know-how” w konstruowaniu desek do sportu alpejskiego na najwyższym poziomie. W roku 2018 firma ConsilSport, będąca w portfelu Tomáša Němca, uzyskała większościowy pakiet akcji firmy Kästle. I tak właśnie jedna z najsłynniejszych marek w narciarstwie alpejskim trafiła do niewielkiego miasteczka w centrum Czech. To „małżeństwo” jest typowym przykładem sytuacji (jak mawiają w „korpo”) „win-win”. Z pomocą techników Kästle (na przykład genialnego inżyniera Reinera Nachbaura) Němec może realizować swoje pucharowe marzenia, a firma Kästle zyskała stabilnego finansowo partnera oraz bardzo dużą i nowoczesną fabrykę, gdzie prowadzona jest obecnie całość produkcji rynkowej. Jedynie ośrodek badawczo-rozwojowy sprzętu alpejskiego pozostał w Hohenems, co jest zrozumiałe ze względu na bliskość Alp. W miasteczku wybudowano piękną willę o nazwie „Kästle Residence”, gdzie w przyjemnej atmosferze spędzają czas wszyscy ci, którzy odwiedzają fabrykę Kästle’a w Nowym Mieście na Morawach. Zatrzymaliśmy się w niej i my, a następnego dnia ruszyliśmy na zwiedzanie fabryki.

Fabryka Kästle’a i Sportena

Nie będę szczegółowo opisywał procesu powstawania desek, gdyż przy okazji wizyt w różnych fabrykach (także tej w Hohenems) robiliśmy to już wielokrotnie. Procesy te nie różnią się zbytnio, a o tych etapach produkcji, które są odmienne, i tak pisać nie możemy, gdyż są tajne… Chciałbym Wam jednak przekazać to, co w Nowym Mieście na Morawach zrobiło na mnie największe wrażenie.

Przede wszystkim przestrzeń. Fabryka Kästle’a i Sportena zajmuje bardzo duży obszar, a zewnętrzne magazyny drewna tylko potęgują ten obraz. Co odróżnia czeski zakład od innych to brak ciasnoty. We wszystkich działach można poruszać się bez uczucia klaustrofobii. Fabryka w ogromnej mierze jest samowystarczalna i bardzo ekologiczna. Woda służąca do chłodzenia maszyn pracuje w obiegu zamkniętym (po drodze oczywiście jest filtrowana), a wiele paneli fotowoltaicznych zapewnia fabryce samowystarczalność energetyczną prawie w stu procentach. To duże osiągnięcie. Drewno przeznaczone do produkcji rdzeni jest sezonowane na terenie zakładu przez dwa lata (na powietrzu). Następnie trafia do suszarni pod dachem, gdzie panuje jednakowa temperatura i (niska) wilgotność. Z tak przygotowanego drewna na miejscu klejone są rdzenie. Takie rozwiązanie umożliwia w stu procentach kontrolę jakości rdzeni, rodzaju użytego kleju i drewna. Jedynie lekkie drewno paulownia importowane jest z Chin. Pozostałe gatunki, takie jak topola, brzoza i buk, pozyskiwane są od czeskich dostawców i pochodzą nierzadko z najbliższego sąsiedztwa. W zależności od modelu rdzenie są inaczej skomponowane, to znaczy udział miękkich i twardych gatunków drewna jest inny. Sklejone rdzenie frezowane są do odpowiednich wymiarów z ogromną dokładnością na sterowanych cyfrowo maszynach. Następnie rdzeń oraz wszystkie pozostałe elementy (warstwy aluminium, pre-pregi, ścianki boczne, krawędzie, warstwy gumy itp.) trafiają do działu, gdzie zostaną połączone trwale w jedną całość. Wykwalifikowany pracownik układa wszystkie elementy w formie (w moldzie), po czym całość umieszcza w wielkiej prasie, gdzie pod ciśnieniem 5,5 do 6 atmosfer i w temperaturze 126° Celsjusza przez 25 minut dokonywane jest zespolenie elementów. Doświadczony pracownik jest w stanie wykonać 10 par alpejskich desek na jednej zmianie. Dla kontrastu, w produkcji nart biegowych, która jest znacznie mniej skomplikowana, gdyż składają się one z mniejszej liczby elementów, pracownicy są w stanie wykonać do 40 par na zmianie. Nieco inaczej wygląda proces związany z produkcją bardziej budżetowych modeli o konstrukcji skorupowej. Łączenie gotowych elementów (skorupy, ślizgów i krawędzi) oraz wstrzyknięcie specjalnej pianki o dużej gęstości to proces szybki. Na jednej maszynie pracownik jest w stanie wykonać do 30 par na zmianie, a takich maszyn stoi w Nowym Mieście 20…

kastle

Gotowe narty stygną na przygotowanych stojakach, a następnie otrzymują swój ostateczny wygląd, czyli grafikę. Wszystkie fazy tego etapu wykonywane są na miejscu; od projektowania, poprzez mieszanie farb, wykonanie offsetu, aż po ostateczne naniesienie grafiki na deski. Zbliżamy się do końca. W wielkiej hali ustawiono kilkanaście maszyn do finalnej obróbki nart, które po tym etapie trafiają do magazynu i następnie do odbiorców. Na mnie ten proces produkcji zrobił największe wrażenie, gdyż nigdy wcześniej i nigdzie czegoś takiego nie widziałem. Każdy etap procesu wykonywany jest przy użyciu innej, bardzo precyzyjnej maszyny. Od wstępnego szlifowania do odpowiedniego wymiaru, aż po naniesienie ostatecznej struktury. Dzięki temu, że maszyny nie muszą wykonywać wielu operacji, umieszczone w nich dyski i walce są zamontowane nieruchomo. Takie rozwiązanie gwarantuje niesamowitą precyzję. Precyzję wykonania czuć potem na stoku, co łatwo możecie sprawdzić, czytając w magazynie lub oglądając nasze testy na kanale YouTube.

W wycieczce do Nowego Miasta na Morawach towarzyszyli nam przedstawiciele firmy Kästle w Polsce: Dominik Gurba i Lech Niekraszewicz. Fajnie było…

Znaczniki

Podobało się? Doceń proszę atrakcyjne treści i kliknij:

Dodaj komentarz

Zobacz także

Inne artykuły

kastle

Wizyta w fabryce Kästle

W piękny, późnowiosenny dzień jedziemy trasą z Krakowa do Nowego Miasta na Morawach. Nigdy nie byłem w tej części Czech, które znam jedynie z przejazdów w drodze na narty oraz z wizyt w Pradze i Brnie. To niewiele. Im bliżej Nowego

azs winter cup

Gadające Głowy – AZS Winter Cup #3 Zawoja

Gigant w Zawoi jest cudowny, ale też wysysający energię z wszystkich zawodników. Mamy więc na filmie sporo sapania, łapania oddechu i opowiadania o trudach pokonywania trasy na Mosornym Groniu. Michał Okniński zawstydza Artura

10 grzechów polskiego narciarstwa

Grzech 8. – szkolenie polskich trenerów

Polska od dłuższego czasu upodobała sobie korzystanie z zagranicznych trenerów oraz serwismenów i to nie tylko w narciarstwie, ale także w innych dyscyplinach zimowych. W narciarstwie alpejskim większość trenerów głównych jest zza granicy i z jednej strony może

10 grzechów polskiego narciarstwa

Grzech 7. – kadry narodowe i system powołań

System powołań do kadr narodowych od lat budził kontrowersje. Choć dzisiaj jest trochę bardziej przejrzysty, to dawniej brakowało jasnych kryteriów, co prowadziło do sytuacji, w których czołowi zawodnicy, tacy jak Filip Rzepecki,

azs winter cup

AZS WC: Kobiety zaczynają rządzić pucharem

Magdalena Bańdo (UŚ Katowice) zdobyła dwa złote medale podczas III eliminacji AZS Winter Cup w Zawoi. U panów zwycięstwa odnieśli Kamil Koralewski (UEK Kraków) w gigancie oraz Juliusz Mitan

Newsletter

Dołącz do nas – warto

Jeśli chcesz dostawać informacje o nowościach na stronie, nowych odcinkach podcastu, transmisjach live na facebooku, organizowanych przez nas szkoleniach i ważnych wydarzeniach oraz mieć dostęp do niektórych cennych materiałów na stronie (np. wersji online Magazynu NTN Snow & More) wcześniej niż inni, zapisz się na newsletter. Nie ujawnimy nikomu tego adresu e-mail, nie przesyłamy spamu, a wypisać możesz się w każdej chwili.