NTN Snow & More 2017/2018 nr 1

57 sy (choć żlebu nie odmówiłem), gdyż czas był bardzo ograniczony (lot po- wrotny). Piekielnie twardy zbity śnieg i brak kontrastu nie pomogły w rzetel- nej ocenie możliwości nart dla niedziel- nych czy średnio zaawansowanych narciarzy. Jednak muszę przyznać, że gdy zacząłem symulować (zdolności empatii ruchowej) jazdę alpejczyków o wspomnianych poziomach, deski zachowywały się całkiem obiecująco. Ślizganie się na twardym i nierównym sztruksie na pewno nie przypominało walki o życie, a stabilną i stosunkowo bezpieczną jazdę. Trochę odmienne od- czucia miałem w nartach z najwyższe- go segmentu. Próbując „przyostrzyć”, pojechać mocniej i agresywniej w dłuż- szym skręcie, wkradała się lekka ner- wowość, zabrakło mi trochę pewności w prowadzeniu nart i dynamiki, choć równie dobrze mogę zrzucić odpowie- dzialność na zbyt wymagające warunki do stylu jazdy i przeznaczenia tych nart, w końcu nie są produkowane dla sta- rych wyjadaczy, którzy doszukują się najmocniejszych z możliwych wrażeń. Szczegółowe testy znajdziecie na stro- nach niezależnego testu narciarskiego. Moją szczególną uwagę i ciekawość przykuły narty Boost 300 Archtec, skła- dające się zaledwie z czterech części (krawędzie, ślizg i dwa kompozyty), których czas produkcji wynosi dziesięć minut! To pięciokrotnie mniej w sto- sunku do nart klasycznych. Marzeniem konstruktorów Wed’ze było stworzenie bardzo prostych, a zarazem wydajnych nart dla początkujących adeptów bia- łego szaleństwa, które będą miały nie- wiarygodny stosunek ceny do jakości, a ten stosunkowo drogi sport stanie się bardziej przyswajalny dla kieszeni potencjalnych konsumentów. Po pięciu latach wytężonej pracy marzenie stało się faktem, a narty, które kosztują około 500 zł (pięćset!!!), stały się absolutnym bestsellerem. Moim zdaniem kapitalna alternatywa dla osób, które spędzają na śniegu zaledwie kilka dni w roku i racz- kują w świecie zjazdowym. W zasadzie tyle samo płacą za wypożyczenie sprzę- tu, którego stan techniczny pozostawia często wiele do życzenia. Już widzę lawinę komentarzy i pytań: ale jak to? Jak coś takiego może jeździć, „to se ne da”!!! A wszechno se da! Bo gdy „be- ton” odpuścił, a mój brzuszek wypełnił ostatni, tak samo prosty jak te narty posiłek w postaci fondue, wpiąłem buty w ten kosmiczny wynalazek i ruszyłem na ostatni zjazd. Jakież to były piękne skręty, jakaż technika w skręcie z pługu, a i nawet odrobina szaleństwa i brawu- rowe szusy na stal kantach, carvingiem w najczystszej jego postaci…

RkJQdWJsaXNoZXIy NDU4MTI=