NTN Snow & More 2017/2018 nr 1

64 Rozmaitości Jest rok 1992, na wyjazd narciarski do Monte Pora jedzie grupa zapaleńców. Mija kilka lat, a na stokach Dolomitów szusują setki Polaków prowadzonych przez instruktorów BFC, na organizowane przez biuro koncerty z udziałem największych gwiazd ściągają tłumy, a firma, z myślą o klubowiczach, buduje pod Warszawą własny hotel. O kulisach, zabawnych anegdotach, ale i tym, gdzie dziś jest Businessman Fun Club, rozmawiamy z założycielem i prezesem – Maciejem Szpotem. 25 lat BFC Taka formuła okazała się strzałem w dziesiątkę? Od początku fascynowała mnie idea Club Med – firmy, która opracowała for- mułę sportowego all inclusive, i chcia- łem iść w tę stronę. Jednak BFC, wów- czas jeszcze pod nazwą Fun, tworzyłem z pasji. Z miłości do sportu połączonej z umiejętnościami organizacyjnymi rozwijałem biuro w formule klubowej. Szybko zorientowałem się, że w tam- tych czasach pieniądze na takie wyjaz- dy zaczynali mieć ludzie, z którymi nie- koniecznie chcieliśmy przebywać. Stąd wybraliśmy formułę klubową i począt- kowo chcieliśmy z klubowiczami jeździć cały rok. Były wyjazdy nurkowe, żeglar- skie, rowerowe. Jednak szybko okazało się, że latem nasi członkowie mają tyle pomysłów i różnorakich pasji, że ciężko nam było ich wszystkich pogodzić, więc skoncentrowaliśmy się na narciarstwie. Klub się rozrastał, na wyjazdy za- czynało jeździć coraz więcej osób… Lata 90. były absolutnie szalone. Wraz z instruktorami znanymi mi z AWF stanowiliśmy barwną, zgraną grupę. Na nartach – jako pełni profesjonaliści – da- waliśmy klientom poczucie bezpieczeń- stwa, a po godzinach… potrafiliśmy roz- kręcić niezłe imprezy, przenosząc klimat akademików na wyjazdy. Zdarzały nam się naprawdę zwariowane pomysły i… typowe dla tamtych lat błędy. Poważni ludzie jechali z nami do poważnego ho- 25 lat temu w małej górskiej miej- scowości koło Bergamo… Odbył się nasz pierwszy wyjazd nar- ciarski do Włoch. To były pionierskie czasy, na krajowym rynku nie było za- granicznej oferty narciarskiej, mało kto marzył o profesjonalnym szkoleniu na alpejskich stokach. Ponieważ znałem Włochy – od studiów jeździłem tam pracować m.in . jako instruktor narciar- ski, to rzuciłem hasło i szybko zebrała się grupa chętnych na wyjazd do Monte Pora. Trenerami zostali moi przyjacie- le z warszawskiej AWF, a uczestnikami głównie znajomi znajomych. Skupiliśmy się na szkoleniu, ale wieczorami były oczywiście wspólne wyjścia na lodowi- sko, pizzę czy włoski wieczór w hotelu.

RkJQdWJsaXNoZXIy NDU4MTI=