NTN Snow & More 2017/2018 nr 1

65 ROZMAWIAŁA: Anna Kalinowska ZDJĘCIA: arch. BFC Wieczorne zabawy nie kończyły się jakimiś skandalami, ale podob- no raz włoska policja zabroniła… porannego rozruchu. Co złego było w bieganiu o świcie? Niezależnie od tego, do której balo- waliśmy, instruktorzy mieli stawiać się o 7.45 na poranny rozruch. Z czasem zaczęli do nich dołączać klubowicze. Doszło do tego, że 300 osób truchta- ło po Fiera di Primiero i policja zabroni- ła nam przebiegać przez lokalny most. Przy takiej liczbie biegaczy drewniana przeprawa tak rezonowała, że groziła zawaleniem. Na Narciarskie Dni Polskie wy- najmowaliście cztery hotele, przy- jeżdżało 700 osób, dwa autokary samych instruktorów. Na stokach Polacy, wieczorami na koncertach muzycznych Polacy… To było czyste szaleństwo, na któ- re pozwalała nam już dobra logistyka. Jednak organizując pierwszy koncert (a śpiewała wtedy Kasia Kowalska), nie przewidzieliśmy kwestii temperatury. Było tak zimno, że muzykom postrzelały struny od gitar…Innym razem zama- rzyłem, aby Justyna Steczkowska dała koncert na 2500 m n.p.m. na stoku. Wszystko dograne, ale Justyna przy- szła… w szpilkach. Zrobiła dwa kroki, wbiła się w śnieg i ani rusz, do sceny dojść nie może. Tłum ludzi czeka, nie ma jak przebić się skuterem. Ustawiłem więc instruktorów w szpaler i tak wnie- śliśmy Justynkę na scenę. Wszystko miało już pójść gładko, ale gdy włączyła mikrofon i chciała się przywitać… wysa- dziło korki. Nie wiem, jakim cudem, ale w ciągu 10 minut uratowaliśmy sytuację i koncert wyszedł fenomenalnie. Inne niezapomniane momenty? Koncert Leszka Możdżera w Pom- peago, my w strojach narciarskich, on w białym fraku, czy występ Anny Ma- rii Jopek w Moenie. Prosiliśmy o bis za bisem, a Ania nie wiedząc już, co ma śpiewać, spojrzała na tabliczkę z napisem „Vietato fumare” (wł. palenie wzbronione) i czarownym głosem za- częła to powtarzać. I tak powstał znany później z płyt utwór „Vietato fumare”… Trudna była organizacja występu kaba- retu Cezarego Pazury, któremu włoscy wyciągowi, którym pozwoliliśmy zostać w wynajętym barze, nieustannie prze- szkadzali. Niezwykłe za to było wystą- pienie Emiliana Kamińskiego, gdy bez mikrofonu (zepsuł się w trakcie wystę- pu) poprowadził spektakl dla 500 osób, prezentując swoje bogactwo artystycz- ne i cudowną dykcję. Słyszałam, że Emilian Kamiński dał również show na nartach… Pamiętam to deszczowe popołudnie. Mgła, fatalne warunki do jazdy, wszy- scy zwijamy się do hotelu. Podchodzi do mnie żona aktora i mówi, że nie ma Emiliana. Ruszamy więc z instruk- torami na poszukiwania. Wjeżdżając krzesłami nad czarną trasą, słyszymy z daleka głośne „aaaaaaaa”. Chwi- lę później widzimy, jak na krechę, na starych nartach, sunie w dół Emilian. Bez gogli, z zamkniętymi oczami, ale… uśmiechem na ustach. Jak go złapali- śmy, to usłyszałem, że to najpiękniejsze momenty jego życia. „Wokół natura, na stokach mokro, cicho, nikogo nie ma – ja takie chwile uwielbiam” – mówił. W Moenie śpiewała Kayah, przy- jeżdżał Zakopower… Dlaczego te- raz BFC nie robi już tak wielkich koncertów we włoskich kurortach? Problemem stało się to, że organizo- waliśmy je w otwartej formule, więc inne firmy zaczęły na bazie naszych eventów tworzyć swoje programy i po prostu podstawiać swoje grupy. Dla komfortu naszych klientów musieliśmy zatem za- kończyć koncerty zewnętrzne, a wró- cić do mniejszej, zamkniętej skali. Inna sprawa, że przeszliśmy przez wszystkie miejscowości i doszliśmy do perły regio- nu, jaką jest Madonna di Campiglio. Już lepiej być nie może, więc tutaj zakoń- czyliśmy naszą „wędrówkę”. Co jest aktualnie dla firmy naj- ważniejsze? Jak ma wyglądać ko- lejne 25 lat? Chciałbym rozwinąć klubową ofertę rodzinną w BFC Travel Club i zaofero- wać dotychczasowy, podobny produkt w letniej odsłonie. Dla działu BFC Incen- tive szansą jest pozyskiwanie klientów nie tylko w Polsce, ale w całej Europie, zaś Hotel BoniFaCio to duży sukces, więc skłania nas to do myślenia o ko- lejnych inwestycjach tego typu w innych regionach Polski. Może na kolejny jubile- usz zaprosimy do naszego obiektu nad morzem, w górach lub na Mazurach…? telu, a tam nie starczało miejsc noclego- wych dla wszystkich. Ale najciekawsze, że ludzie woleli spać na podłodze, byle tylko uczestniczyć w naszym wyjeździe. Zabawnych wpadek na pewno było więcej…? Oj tak. Do dziś pamiętam, jak pew- nego razu wynajęliśmy kino, a były to już lata, w których na jeden wyjazd do Włoch potrafiło z nami przyjechać 400 osób. Teraz to żaden problem do- pracować wszystko w najdrobniejszym szczególe, ale wtedy wiele wieczorów organizowaliśmy na bieżąco. I tak było z tym kinem – mieliśmy puścić film, jednak nie wszyscy klienci znali angiel- ski, więc żadna to atrakcja. Kurierem ściągaliśmy kasetę z polskiej wypoży- czalni wideo. Przyszedł „Armageddon”, nagrany na taśmie zupełne nieprzysto- sowanej do odtwarzaczy kinowych. Testujemy, niby działa, ale co 15 minut kaseta się zatrzymuje. Goście zapro- szeni na seans, ja po cichu liczę, że może mało ludzi przyjdzie, ale gdzie tam – sala pękała w szwach. Aby ura- tować sytuację… poprosiłem kadrę, by w trakcie tych przerw wbiegała na scenę i improwizowała. I tak co 15 mi- nut zapalaliśmy światła, wskakiwaliśmy przed publiczność prezentować skecze lub improwizowane dalsze sceny z fil- mu. Recenzje? Najlepsze, jakie można sobie wyobrazić, klubowicze zachwy- ceni, że można tak fajnie połączyć kino z teatrem. Setki osób na jednym wyjeździe – zrobiliście prawdziwy szturm Po- laków na włoskie stoki? Zawsze jeden wieczór organizo- waliśmy poza hotelem. Zatem jak 500 naszych klubowiczów szło alpej- skim miasteczkiem, to Włosi myśleli, że to manifestacja albo strajk. A potem z niedowierzaniem słuchali, jak wszyscy razem śpiewamy „Sambę Sikoreczkę”, zaczynając taneczny korowód. Albo jak siadamy w szlafrokach, na środku miasta urządzając sobie „Ciechocinek party”. Byli zszokowani tym, jak Polacy potrafią się bawić. Nasi instruktorzy ro- bili w hotelach „dżdżownicę Magdę” – 30 osób kładło się na ziemi, zakładając nogi na ramiona i takim stworem wlekli- śmy się po korytarzu. Nie było mocnych – na wieczorne atrakcje wychodził wte- dy z pokoju po prostu każdy.

RkJQdWJsaXNoZXIy NDU4MTI=